Wpisy archiwalne w miesiącu
Maj, 2011
Dystans całkowity: | 42.30 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 01:39 |
Średnia prędkość: | 25.64 km/h |
Maksymalna prędkość: | 59.00 km/h |
Suma podjazdów: | 310 m |
Liczba aktywności: | 2 |
Średnio na aktywność: | 21.15 km i 0h 49m |
Więcej statystyk |
Niedziela, 29 maja 2011
|
Komentarze 0
Szczegóły wycieczki:
15.00km
0.00km teren
00:35h
25.71km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Suma przewyższeń: m
Staje się tradycją że każdy wypad kończy się awarią. To już trzeci tego typu z rzędu. Co tym razem? a no zapadka mechanizmu wolnobieżnego. O ile spokojna, równa jazda jakoś się udaje o tyle tam gdzie trzeba przycisnąć nieco mocniej zapadka przepuszcza i jechać się nie da. Z ambitnych planów zdobycia Kocierza z dwóch stron został dojazd do Targanic i powrót do domu. Mało tego rower dopiero co przeszedł remont gdzie doczekał się nowej korby, wkładu suportu, przedniej przerzutki, łańcucha i kierownicy. Wymiana całych kół planowana byłą na nieco później teraz trzeba będzie ją przyspieszyć.
Stawili się też:
Sobota, 7 maja 2011
|
Komentarze 3
Szczegóły wycieczki:
27.30km
0.00km teren
01:04h
25.59km/h:
Maks. pr.:59.00 km/h
Suma przewyższeń:310 m
Ten rok nie jest dla mnie łaskawy dopiero co uporałem się usunięciem
poprzedniej awarii przy okazji dowiadując się jak deficytowym towarem jest dętka 26x1.0 z wentylem schrader. Po bezskutecznych poszukiwaniach we Wrocławiu udało mi się zakupić ostatnią sztukę w Twomarku w Bielsku-Białej. Szybka wymiana i w szybką trasę, ale że wycieczka bez górki to nuda wybrałem trasę przez Czaniec, Porąbkę, Wielką Puszczę, Przełącz Targanicką. Wszystko szło gładko aż do Porąbki licznik wskazywał tu średnią prędkość 32 km/h niestety tutaj zaczęły się problemy. Coś zazgrzytało, łańcuch jakby prześlizgnął się po korbie i od tej pory zgrzyty mniej lub bardziej intensywne pojawiały się przy każdym obrocie. Niezatrzymując się badałem osprzęt aż wypatrzyłem skrzywione ogniwo. Zatrzymałem się i oto co zobaczyłem
Alle urwał!ponieważ byłem mniej więcej w połowie drogi zawracanie nie miało sensu pojechałem więc dalej przez puszczę starając się nie męczyć łańcucha jadąc na lekkich przełożeniach. Bez wiary że uda mi się wjechać w tym stanie na przełęcz dotarłem do jej podnóża a nawet udało mi się wjechać zaskakująco wysoko. Do szczytu zabrakło mi ok. 300m kiedy nagle wzrosła kadencja a prędkość zmalała do 0. Szybkim ruchem udało mi się wypiąć unikając gleby. Niestety na szczyt trzeba było rower pchać. Na szczycie chwila zastanowienia „co dalej?” wzywać pomoc, próbować dojechać „na luzie” czy… no właśnie skoro udało się przejechać z naderwanym ogniwem ok. 10 km to dlaczego prowizorycznie nie połączyć łańcucha i próbować jechać tak dalej. Pomysł okazał się być całkiem dobry bo w ten sposób sprawnie dotarłem do domu pokonując jeszcze nieznaczne wzniesienie po drodze
Stawili się też: