Blog rowerowy
Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2013

Dystans całkowity:190.42 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:08:18
Średnia prędkość:22.94 km/h
Maksymalna prędkość:69.93 km/h
Suma podjazdów:3380 m
Suma kalorii:8298 kcal
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:47.61 km i 2h 04m
Więcej statystyk

Beskid Targanicki, Żar, Kocierz i spotkanie na szczycie.

Szczegóły wycieczki:
66.91km 0.00km teren
03:12h 20.91km/h:
Maks. pr.:69.93 km/h
Suma przewyższeń:1430 m
Pierwotny plan na niedzielę zakładał objechanie dookoła Beskidu Małego - wycieczka ~115km pagórkowata. Natomiast u schyłku września na taką wycieczkę trzeba wybrać się znacznie wcześniej niż o godzinie 14. Dlatego też to się nie udało i pewnie w tym roku już trzeba będzie odpuścić. W zamian zaplanowałem wycieczkę krótszą acz intensywną. Na pierwszy rzut Beskid Tanganicki. Sam dojazd w niezłym tempie, podjazd po ostatniej wycieczce chyba trochę zbagatelizowałem i myślałem że kozacko podjadę a tu dupa, wcale tak łatwo nie poszło. szczycie czas na kurtafona bo temperatura na szczycie w słońcu 11 w ciemnej puszczy zapewne znacznie mniej. W puszczy jeszcze uzupełnienie bidonów bo do przejechania jeszcze ponad 50km. W Międzybrodziu mijam jadącego w przeciwnym kierunku Tomaszku nowego acz mało aktywnego BikeStatowicza to już drugi tydzień jak mijamy się na trasie - pozdrawiam. Przed samym podjazdem robię przystanek trzeba rozebrać kurtkę bo na podjeździe będzie na pewno gorąco. Sam podjazd poszedł gładko wjechałem o minutę szybciej niż ostatnio a zdecydowanie nie dawałem z siebie wszystkiego tu jest jeszcze potencjał żeby urwać trochę czasu. Na górze zimno jak diabli w dodatku wieje co dla spoconego i rozgrzanego nie wróży najlepiej więc szybko dwie foty i spadam na dół. Żar Na początku powoli na szczęście żar żeby zacząć zjeżdżać trzeba jeszcze trochę podjechać i bardzo dobrze bo na tym krótkim odcinku organizm otrząsną się z szoku termicznego i można było zjeżdżać na luzie już. Na żarze nie było mi dane porobić fotki więc zaległości nadrabiam w Tresnej na zaporze. stamtad przyjechałem Zapora w Tresnej - Jezioro Żywieckie Następny w planie jest podjazd na Kocierz jednak mnie siły opuszczają już w Oczkowie. do Jasienicy podjeżdżam chyba wolniej niż na Żar dodatkowo w dolince wieje dość mocno co kończy się odcięciem i w Kocierzu Moszczanickim zaliczam przymusowy postój zjadam ostatnie batony i po ok 10 minutach ruszam dalej. Sam podjazd już zdecydowanie odpuszczam wjeżdżam w tempie dziadkowym. na Wysokości wylotu ulicy Widokowej spotykam Kubę z ekipą w składzie Kuba (k4r3l), Adam (limit), Monika (kosma100) i Tomek (t0mas82), którzy wracali z objazdu po Beskidzie Małym. Do szczytu jedziemy wspólnie. Na szczycie ekipa ekipy się rozdziela Kuba z Tomkiem jadą na Beskid Targanicki lasem ja z racji roweru z pozostałą częścią w dół jadę asfaltem. Na dole żegnamy się ja wracam już do domu Adam i Monika muszą jeszcze pokonać tą piekielną przełęcz
Stawili się też:

Nie po mojej myśli, ale dwa podjazdy zaliczone

Szczegóły wycieczki:
24.12km 0.00km teren
01:07h 21.60km/h:
Maks. pr.:68.40 km/h
Suma przewyższeń:520 m
W planach było przejechanie tej samej pętli co w poprzednią niedzielę. Temperatura 13 stopni więc jesienny rynsztunek, niebo zachurzone. Prognozy wspominały o możliwości wystąpienia lokalnych opadów i nie pomyliły się. bardzo ale to bardzo lokalne opady, no ok lekka mżawka raczej spotkała mnie w ok połowie podjazdu i towarzyszyła aż do szczytu. Bynajmniej nie pogoniła bo czas podjazdu co do sekundy ten sam co ostatnio. Czarne chmury nie wyglądały dobrze, więc plany musiałem skorygować. Jazda w przemoczonych ciuchach w tej temperaturze to nic fajnego więc na szczycie bez zatrzymywania się nawróciłem z taką myślą że pewnie do domu od razu. Jak już wspomniałem “opad” był bardzo lokalny bo kiedy już byłem na dole przywitało mnie słońce. Troszkę niezadowolony z obrotu sytuacji, ze mogłem jednak pojechać na drugą stronę zdecydowałem się zaatakować jeszcze Beskid Targanicki. Ostatnie 500m zawsze uważałem za jedne z najtrudniejszych 500m jakie znam, tym czasem poszło całkiem nieźle pierwszy zakręt w lewo pękł nawet bez zadyszki potem tez bez większych problemów. Beskid Targanicki Wyjazd krótki, ale intensywny po którym jednak został mały niedosyt bo ostatecznie w ciągu całego dnia nie padało

P.S. I tak oto w miesiąc na szosówce przejechałem tyle kilometrów co na Mysticu w ciągu całego sezonu
Stawili się też:

Kocierz z pentelką i wisienką

Szczegóły wycieczki:
50.08km 0.00km teren
02:00h 25.04km/h:
Maks. pr.:65.92 km/h
Suma przewyższeń:855 m
W Niedzielę rano obudziłem się z potwornym bólem głowy, bynajmniej nie z powodu kaca a raczej niezdecydowanej pogody 4 kawy nie zdołały podnieść mi ciśnienia na tyle żeby dolegliwości ustały. Nie od dziś wiadomo, że najlepiej ciśnienie podnosi aktywność fizyczna. Nie pozostało nic innego jak po prostu zażyć to lekarstwo. Na początek postanowiłem pojechać na Kocierz z myślą, że potem się zobaczy. Na pojeździe mimo że wydawało mi się że jest słabiutko to na szczycie zameldowałem się z czasem o kilka sekund lepszym niż ostatnio. Lekarstwo zadziałało, ale nad Żywcem zaczęły zbierać się deszczowe chmury, więc odczekałem jeszcze z 15 minut na rozwój wydarzeń. Żadnej zmiany nie stwierdziłem ani przejaśnień ani bliżej opadów jakby czas się zatrzymał. pojechałem dalej na drugą stronę. Droga mokra jakby właśnie popadało ale na niebie ciągle bez zmian. Tak sobie kręcąc na możnaby rzec standardowej ostatnio trasie naszła mnie taka myśl, że chyba wstrzeliłem się w jakąś modę rowerową w okolicy bo na dziesiątki mijanych rowerzystów z 80% jeździ na szosówkach a w niedzielę było na prawdę zatrzęsienie. Podziwiamy okoliczności przyrody Kiedy tak zatrzymałem się na zaporze w Porąbce pomyślałem, że może to już czas zrobić sobie ten wstyd i spróbować podjechać na Beskid Targanicki. Jak pomyślałem tak zrobiłem. Przejechałem puszczę ale przed finałowym podjazdem zatrzymałem się jeszcze na pętli na batona. Podjazd pokonałem “na stojaka” było ciężko ale udało się. Na gorze chciałem jeszcze cyknąć jakąś fote ale zanim wygrzebałem telefon dojechał na górę jeszcze jeden szosowiec. Pogadaliśmy chwile okazało się, ze właśnie kończy tą samą pętle co ja no i tak zapomniałem o zrobieniu pamiątkowej foty.
Stawili się też:

Kocierz z pentelką

Szczegóły wycieczki:
49.31km 0.00km teren
01:59h 24.86km/h:
Maks. pr.:62.80 km/h
Suma przewyższeń:575 m
Kolejny sprawdzian dla szosówki a właściwie dla posiadacza. Przyszedł czas zmierzyć się z Przełęczą Kocierską od strony Andrychowa, czyli podjazd który znam, na który przez ostatnie 12 lat wjechałem już pewnie kilkaset razy, ale nigdy na takim rowerze i nigdy na 34 zębach z przodu. Zawsze wygodniej było mi z przodu wrzucić młynek i operować z tyłu. Kolejna rzecz do której trzeba będzie się przyzwyczaić. Samo podjechanie na takiej tarczy nie powinno stanowić problemu bardziej chodzi o swiadomość że tarczy z 24-ema zębami nie ma i w sytuacji kryzysowej nie będzie można z niej skorzystać. Nic to udało się podjechać ostatnio od strony Żywaca uda się i teraz. Tym bardziej, że przedtem miałem w nogach już podjazd na Żar i prawie 50km przejechane a teraz podjazd rozpoczynałem po kilkukilometrowej rozgrzewce na dojeździe. Musiało być lepiej... i było czas oczywiście dupy nie urywa bo od znaku do szczytu to 22:11 ale wg Endomondo to i tak średnio o 2min/km szybciej niż kiedy ostatnio podjeżdżałem na Kocierz ociągając się za Kubą. Jako że dysponowałem nieco większa ilością czasu wszak niedziela nie wracałem od razu do domu tylko zrobiłem pętle przez Tresną, Międzybrodzie, Porąbkę. Tu zatrzymałem się na chwilę na zaporze.Na zaporze przez chwilę rozważałem powrót przez Wielką Puszczę i Beskid Targanicki ale jakoś ciągle nie mam odwagi nawet na podjazd od strony Puszczy, dlatego więc zamknąłem pętle drogą przez Czaniec. Żeby dokręcić do 50 pojechałem jeszcze przez Brzezinkę ale i tak zabrakło 700m
Stawili się też: