Blog rowerowy
Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2011

Dystans całkowity:85.06 km (w terenie 5.50 km; 6.47%)
Czas w ruchu:04:40
Średnia prędkość:18.23 km/h
Maksymalna prędkość:61.00 km/h
Suma podjazdów:1250 m
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:28.35 km i 1h 33m
Więcej statystyk

Miało być terenowo i nawet trochę było

Szczegóły wycieczki:
21.60km 3.50km teren
01:22h 15.80km/h:
Maks. pr.:57.00 km/h
Suma przewyższeń:430 m
Rower:Mystic Shock
Wszystko zapowiadało się idealnie: urlop, pogoda jak dla mnie wymarzona czyli bez słońca i ok. 20 stopni . Na dodatek cały weekend nie padało więc zaplanowałem wycieczkę w teren. Tym bardziej, że prognozy nie przewidywały opadów.
Plan był taki: wjechać na Kocierz dalej szlakiem czerwonym przez Potrójna na Madahore potem z nieznane dla mnie najpierw szlakiem niebieskim potem zielonym w okolice Łysiny zjazd do Kocierza Rychwałdzkiego potem znowu na szczyt Przełęczy Kocierskiej i od drugiej strony rzecz jasna z przełęczy dalej szlakiem zielonym na Beskidek i powrót do domu. Co z tego wyszło? Zaczęło się zgodnie z planem. Kiedy zaczynałem się wspinać na przełęcz okazało się , że synoptycy nie mieli racji. Najpierw lekki kapuśniaczek miałem nadzieję że na tym poprzestanie. Przy takiej pogodzie nie ma problemu mogę jechać. Niestety chwilę później opady przybrały na mocy i z obawy o sprzęt typu telefon czy licznik, który ostatnio stracił część obudowy postanowiłem schować się pod drzewem tuż za serpentynami w jakiejś drodze dla drwali i leśniczych.Może przestanie padaćSchronienie okazało się na tyle skuteczne że mimo dość intensywnych opadów udało mi się nie zmoknąć. Kiedy zorientowałem się, że dźwięk spadających kropli to już tylko to co spada z wyższych partii drzew opuściłem kryjówkę. Ukrywałem się ok. 100m od drogi do której dojazd to podłoże które wybrałem sobie jako cel na tą wycieczkę i niestety po opadach zrobiło się naprawdę nie fajnie, wiec swoje plany należało zmodyfikować o nowe okoliczności. Musiałem zrezygnować z prawie całej terenowej części, ale żeby nie było że sam asfalt zostawiłem sobie ostatni fragment z zaplanowanej trasy czyli przejazd z Kocierza na Beskidek. Dawno mnie tam nie było w pewnym momencie nawet nie miałem pewności czy aby dobrze jadę upewniłem się dopiero kiedy poznałem znajomy fragment znajomy oczywiście z tego powodu, że już raz tam leżałem. Cały tern fragment jechałem bardzo asekuracyjnie i nie wiem czy z powodu tego, że chyba straciłem umiejętności jazdy w terenie a może już mocno zużyte ritchey-e nie dają rady. Myślę że pewnie jedno i drugie dlatego trzeba rozejrzeć się na nowymi oponami w teren myślę, że w Beskidy gdzie jest sporo kamienia całkiem nieźle powinny sprawować się maxxis ridgeline i trzeba będzie więcej poćwiczyć w terenie.
Mapka tego co udało mi się przejechać:
Stawili się też:

Jak utopić się w błocie w upalny dzień? - posłuchaj rad mamusi

Szczegóły wycieczki:
9.80km 2.00km teren
00:48h 12.25km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Suma przewyższeń: m
Rower:Mystic Shock
Zmiana opon bo tym razem jedziemy spalić trochę drzewa i upiec kilka kiełbas tam gdzie szosa nie dociera. Początek jak podczas poprzedniej wycieczki na działkę. Na samych już działkach za "dobrą radą" pojechaliśmy nieco inaczej topiąc się w błocie. Powrót nieco inaczej ulica Podgórską, Kilińskiego, Mostową, sadowa itd… Oczywiście czyszczenie rowerów po tym wszystkim przypadło w udziale właśnie mi
Stawili się też:

Przez Kocierz i Wielką Puszę

Szczegóły wycieczki:
53.66km 0.00km teren
02:30h 21.46km/h:
Maks. pr.:61.00 km/h
Suma przewyższeń:820 m
Rower:Mystic Shock
Po kilku wycieczkach, które raczej nie obfitowały w kilometry, tym razem przyszła pora na nieco dłuższy wypad. Bez szaleństw też bo ok. 53 km, ale po drodze dwa podjazdy. Pierwszy nie może być inaczej do znudzenia już Przełęcz Kocierska – upał przeokropny a ja na dodatek bardzo mądrze w ten upal wybrałem się na rower w samo południe nic więc dziwnego że już ten podjazd zmęczył mnie dość mocno, a była to przecież zaledwie 1/4 drogi. Na szczęście ze szczytu czekało mnie kilkanaście kilometrów zjazdu lub względnie płaskiej drogi. Nie obyło się jednak bez niespodzianek. Od maja 2010 odcinek ze szczytu do skrzyżowania z droga prowadząca do Kocierza Rychwałdzkiego jest oficjalnie zamknięty dla ruchu z powodu osunięcia się ziemi. Zakaz zakazem a ruch ciągle się tam odbywał wszak ta droga to przecież spory skrót do Żywca. Ponad rok upłynął i nieco poniżej wylotu „trzeciego” podjazdu kocierskiego znaki zakazu zaczynają się mnożyć. Nie bez powodu, jak się okazało. Do odwołania lub raczej do ukończenia prac samochód już tamtędy nie przejedzie a rower trzeba będzie po trawie przeprowadzić, uważając aby pan w koparce łyżka głowy nie przetrącił. Jako alternatywa zostaje jeszcze podjazd zjazd „trzecią stroną”.
Kocierskie wykopki
Dalej tez bardzo ostrożnie pamiętając swój prawie 20km spacer, który miał być dokładnie ta trasą, przez Łekawicę Tresną, Międzybrodzie, Porąbkę. Tu odbijam w prawo w kierunku wielkiej puszczy. Po nowym asfalcie jedzie się wprost bajecznie czego nie można powiedzieć o drodze od Łękawicy do Porąbki. Nieskoprofilowe nabite do 6 atm detonatory nie wybaczają tego. Dodatkowo droga przez puszczę w sporej mierze prowadzi przez miejsca zacienione co w tym upale należało sobie celebrować, no i nie zapomnieć że na końcu tego w prawdzie ciągnącego się przez 8km w prawdzie lekkiego bo ok. 4% podjazdu czeka jeszcze ponad 20% sciana. Ze szczytu najszybszą drogą do domu na obiad potem zmiana opon i kolejna wycieczka w tym dniu ale o tym później…

mapka:
Stawili się też: