Defektowo przez Wielką Puszczę
Sobota, 7 maja 2011
| Komentarze 3
Szczegóły wycieczki:
27.30km
0.00km teren
01:04h
25.59km/h:
Maks. pr.:59.00 km/h
Suma przewyższeń:310 m
Rower:Mystic Shock
Ten rok nie jest dla mnie łaskawy dopiero co uporałem się usunięciem poprzedniej awarii przy okazji dowiadując się jak deficytowym towarem jest dętka 26x1.0 z wentylem schrader. Po bezskutecznych poszukiwaniach we Wrocławiu udało mi się zakupić ostatnią sztukę w Twomarku w Bielsku-Białej. Szybka wymiana i w szybką trasę, ale że wycieczka bez górki to nuda wybrałem trasę przez Czaniec, Porąbkę, Wielką Puszczę, Przełącz Targanicką. Wszystko szło gładko aż do Porąbki licznik wskazywał tu średnią prędkość 32 km/h niestety tutaj zaczęły się problemy. Coś zazgrzytało, łańcuch jakby prześlizgnął się po korbie i od tej pory zgrzyty mniej lub bardziej intensywne pojawiały się przy każdym obrocie. Niezatrzymując się badałem osprzęt aż wypatrzyłem skrzywione ogniwo. Zatrzymałem się i oto co zobaczyłem
Alle urwał!
ponieważ byłem mniej więcej w połowie drogi zawracanie nie miało sensu pojechałem więc dalej przez puszczę starając się nie męczyć łańcucha jadąc na lekkich przełożeniach. Bez wiary że uda mi się wjechać w tym stanie na przełęcz dotarłem do jej podnóża a nawet udało mi się wjechać zaskakująco wysoko. Do szczytu zabrakło mi ok. 300m kiedy nagle wzrosła kadencja a prędkość zmalała do 0. Szybkim ruchem udało mi się wypiąć unikając gleby. Niestety na szczyt trzeba było rower pchać. Na szczycie chwila zastanowienia „co dalej?” wzywać pomoc, próbować dojechać „na luzie” czy… no właśnie skoro udało się przejechać z naderwanym ogniwem ok. 10 km to dlaczego prowizorycznie nie połączyć łańcucha i próbować jechać tak dalej. Pomysł okazał się być całkiem dobry bo w ten sposób sprawnie dotarłem do domu pokonując jeszcze nieznaczne wzniesienie po drodze
Alle urwał!
ponieważ byłem mniej więcej w połowie drogi zawracanie nie miało sensu pojechałem więc dalej przez puszczę starając się nie męczyć łańcucha jadąc na lekkich przełożeniach. Bez wiary że uda mi się wjechać w tym stanie na przełęcz dotarłem do jej podnóża a nawet udało mi się wjechać zaskakująco wysoko. Do szczytu zabrakło mi ok. 300m kiedy nagle wzrosła kadencja a prędkość zmalała do 0. Szybkim ruchem udało mi się wypiąć unikając gleby. Niestety na szczyt trzeba było rower pchać. Na szczycie chwila zastanowienia „co dalej?” wzywać pomoc, próbować dojechać „na luzie” czy… no właśnie skoro udało się przejechać z naderwanym ogniwem ok. 10 km to dlaczego prowizorycznie nie połączyć łańcucha i próbować jechać tak dalej. Pomysł okazał się być całkiem dobry bo w ten sposób sprawnie dotarłem do domu pokonując jeszcze nieznaczne wzniesienie po drodze
Stawili się też: