Blog rowerowy
Wpisy archiwalne w kategorii

MTB

Dystans całkowity:223.16 km (w terenie 71.50 km; 32.04%)
Czas w ruchu:15:12
Średnia prędkość:14.68 km/h
Maksymalna prędkość:64.00 km/h
Suma podjazdów:4623 m
Suma kalorii:852 kcal
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:24.80 km i 1h 41m
Więcej statystyk

Terenowo na zakończenie roku

Szczegóły wycieczki:
20.04km 10.00km teren
01:22h 14.66km/h:
Maks. pr.:57.75 km/h
Suma przewyższeń:350 m
Rower:Mystic Shock
Generalnie ostatnim wyjazdem w tym roku miała być jakaś wczorajsza (poniedziałkowa) wycieczka szosowa. Niestety samodzielna naprawa lusterka w samochodzie pochłonęła mi na tyle czasu, że już nie było specjalnie sensu nigdzie się wybierać. Przełożyłem wycieczkę na sylwestrowe przedpołudnie. w nocy i nad ranem trzymał lekki mróz dlatego pomyślałem, że może tym razem zmienię rower i poszukam trochę błota i kamieni. Czas więc obudzić śpiocha.
Pobudka
raptem 500 km na szosie i już dziwnie mi wsiąść na grubasa.Trasa może i nie specjalnie wymagająca ale nie trzeba wjeżdżać wysoko żeby podziwiać ciekawe widoki. Droga Świętego Jakuba
Gdzieś na szlaku.
Przełęcz polityczna

Plan zakładał przejechanie min 20km i oto co mi wyszło bez obliczania czy dokręcania Równe 20
I tak oto kończy się rok dla mnie z marnym dystansem 800 km ale to i tak nieźle zwłaszcza ze prawie 600 zrobione od września.
Szczęśliwego nowego sezonu wszystkim
Stawili się też:

Miało być terenowo i nawet trochę było

Szczegóły wycieczki:
21.60km 3.50km teren
01:22h 15.80km/h:
Maks. pr.:57.00 km/h
Suma przewyższeń:430 m
Rower:Mystic Shock
Wszystko zapowiadało się idealnie: urlop, pogoda jak dla mnie wymarzona czyli bez słońca i ok. 20 stopni . Na dodatek cały weekend nie padało więc zaplanowałem wycieczkę w teren. Tym bardziej, że prognozy nie przewidywały opadów.
Plan był taki: wjechać na Kocierz dalej szlakiem czerwonym przez Potrójna na Madahore potem z nieznane dla mnie najpierw szlakiem niebieskim potem zielonym w okolice Łysiny zjazd do Kocierza Rychwałdzkiego potem znowu na szczyt Przełęczy Kocierskiej i od drugiej strony rzecz jasna z przełęczy dalej szlakiem zielonym na Beskidek i powrót do domu. Co z tego wyszło? Zaczęło się zgodnie z planem. Kiedy zaczynałem się wspinać na przełęcz okazało się , że synoptycy nie mieli racji. Najpierw lekki kapuśniaczek miałem nadzieję że na tym poprzestanie. Przy takiej pogodzie nie ma problemu mogę jechać. Niestety chwilę później opady przybrały na mocy i z obawy o sprzęt typu telefon czy licznik, który ostatnio stracił część obudowy postanowiłem schować się pod drzewem tuż za serpentynami w jakiejś drodze dla drwali i leśniczych.Może przestanie padaćSchronienie okazało się na tyle skuteczne że mimo dość intensywnych opadów udało mi się nie zmoknąć. Kiedy zorientowałem się, że dźwięk spadających kropli to już tylko to co spada z wyższych partii drzew opuściłem kryjówkę. Ukrywałem się ok. 100m od drogi do której dojazd to podłoże które wybrałem sobie jako cel na tą wycieczkę i niestety po opadach zrobiło się naprawdę nie fajnie, wiec swoje plany należało zmodyfikować o nowe okoliczności. Musiałem zrezygnować z prawie całej terenowej części, ale żeby nie było że sam asfalt zostawiłem sobie ostatni fragment z zaplanowanej trasy czyli przejazd z Kocierza na Beskidek. Dawno mnie tam nie było w pewnym momencie nawet nie miałem pewności czy aby dobrze jadę upewniłem się dopiero kiedy poznałem znajomy fragment znajomy oczywiście z tego powodu, że już raz tam leżałem. Cały tern fragment jechałem bardzo asekuracyjnie i nie wiem czy z powodu tego, że chyba straciłem umiejętności jazdy w terenie a może już mocno zużyte ritchey-e nie dają rady. Myślę że pewnie jedno i drugie dlatego trzeba rozejrzeć się na nowymi oponami w teren myślę, że w Beskidy gdzie jest sporo kamienia całkiem nieźle powinny sprawować się maxxis ridgeline i trzeba będzie więcej poćwiczyć w terenie.
Mapka tego co udało mi się przejechać:
Stawili się też:

Nieudany atak na Potrojną + gleba

Szczegóły wycieczki:
20.44km 5.00km teren
01:15h 16.35km/h:
Maks. pr.:51.00 km/h
Suma przewyższeń:340 m
Rower:Mystic Shock
Korzystając z tego, że po ostatniej wycieczce rower stał na terenowych oponach, wymyśliłem sobie wycieczkę terenową. Plan był taki: wjechać na Potrójną od strony Praciaków, dalej czerwonym szlakiem dojechać na Przełęcz Kocierską i wrócić do domu. Podjazd, który sobie zaplanowałem rozpoznawałem w zimie schodząc tamtędy na nogach. Przykryty śniegiem wyglądał całkiem niewinnie i wydawało się że może poza kilkoma miejscami gdzie trzeba będzie rower podprowadzić jest raczej przejezdny. Na tym, co przykrywał śnieg nie bardzo da się podjechać. Sporo luźnych kamieni a w dolnej części głęboki lej wyżłobiony przez wodę. Sporą część podjazdu prowadziłem rower z nadzieją że w końcu ścieżka zrobi się bardziej przyjazna. Nic z tego w polnym momencie czując bezsens dalszego prowadzenia odwróciłem rower i skierowałem się w dół. Jak się okazało na tym, co przykrywał śnieg nie da się nawet zjechać o czym przekonałem się zaliczając glebę. Na szczęście skończyło się tylko na małym zadrapaniu na udzie. Kolejny raz nauczka że nie należy zjeżdżać z góry na którą nie potrafi się wjechać.

mapka
Stawili się też:

Jesienne taplanie w błocie - Z Wapienicy na Dębowiec

Szczegóły wycieczki:
14.50km 4.00km teren
00:48h 18.12km/h:
Maks. pr.:59.00 km/h
Suma przewyższeń:210 m
Rower:Mystic Shock
Aż wstyd się przyznać ale po ponad dwumiesięcznej przerwie wreszcie wsiadłem na rower. Niestety mniemam iż ostatni raz w tym roku. Pogoda nietypowo jak o tej porze dopisała ok 15 stopni w połowie listopada - chyba grzechem byłoby nie wykorzystać. Jako trasę wybrałem szlak z Wapienicy na Dębowiec, gdyż jak do tej pory nie dane mi było przejechać go rowerem. Jak można było się trasa obfitowała błotniste odcinki wszak nie dalej 3 dni temu padał śnieg, dlatego też pewnie większość patrzyła na mnie jak na ufo widząc mnie w krótkich spodenkach :D Zjazd z Dębowca do Olszówki Górnej dalej ulicą Karbową i Jeżynowa pod lotnisko.
Stawili się też:

Déjà vu?

Szczegóły wycieczki:
37.64km 4.00km teren
02:25h 15.58km/h:
Maks. pr.:64.00 km/h
Suma przewyższeń:720 m
Rower:Mystic Shock
Drugi dzień z rzędu przyszło zmagać się z Magurką Wilkowicką (909m n.p.m.) tym razem w towarzystwie rekonwalescenta webit-a Trasę na Magurkę Wilkowicką opisywałem wczoraj dziś na szczycie pojawił się pomysł aby wjechać też na Czupel (933 m n.p.m.) - najwyższy szczyt Beskidu Małego. Przejechaliśmy mniej więcej połowę drogi z Magurki na Czupel ale doszliśmy do wniosku że jest już dość późno i nie zdążylibyśmy wrócić przed zmrokiem więc zawróciliśmy Dojazd do Magurki z Bielska-Białej drogą 69 do Wilkowic powrót przez Bystrą. Całe szczęście udało nam się uniknąć ataku z użyciem świeżych owoców i wrócić cało do domu
Stawili się też:

Błatnia (917 m n.p.m.) – przez Stołów (1035 m n.p.m.)

Szczegóły wycieczki:
27.12km 15.00km teren
02:14h 12.14km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Suma przewyższeń:710 m
Rower:Mystic Shock
Najpierw dojazd do Wapienicy, potem asfaltowym traktem obok zapory, po jej wschodniej stronie. W pewnym momencie asfalt się kończy a droga zaczyna coraz bardziej się wznosić. Po dojechaniu na polanę z dużym rozwidleniem dróg trzeba skręcić w lewo w najbardziej stromą drogę i tu zaczynają się prawdziwe schody. Droga ta prowadzi bezpośrednio na Stołów (1035 m n.p.m.). Długość ok. 1,5 km i przewyższenie 330m Jeśli komuś nic te liczby nic nie mówią powiem że nie ma możliwości wjechania tutaj rowerem bez względu na kondycję umiejętności czy klasę roweru. Tutaj nawet pchanie go obok siebie to zadanie dość trudne. Droga jest bardzo stroma, kamienista i grząska. Na wepchniecie tu roweru należy zarezerwować sobie dobre 40 minut. Kiedy już się to uda i pokaże się żółty szlak należy skręcić w lewo, stąd na Błatnią bez problemu można dojechać rowerem, choć miejscami droga jest kamienista i zmusza do koncentracji. Na szczycie duża polana z której podziwiać można panoramę Beskidu Śląskiego niemal w każdym kierunku. Dla głodnych lub spragnionych nieco pod szczytem znajduje się schronisko. Jako drogę powrotną wybrałem szlak niebieski przez Przykrą (818 m n.p.m.), Wysokie (756 m n.p.m.), Kopany (690 m n.p.m.), Palenicę (688 m n.p.m.) Ta droga to już sama przyjemność. Od Palenicy droga zaczyna mocno opadać a im niżej tym bardziej stromo i więcej kamieni. Do tego stopnia że absolutna końcówka (ok. 200m) zmusiła mnie to zejścia z roweru z obawy o własne życie. W ten oto sposób znalazłem się po zachodniej stronie zapory w Wapienicy.
Zdjęcia z wycieczki dostępne tutaj >>>

Mapa trasy:


Profil Trasy:
Stawili się też:

Szyndzielnia i Klimczok - czyli pierwsze... i drugie 1000 m npm

Szczegóły wycieczki:
26.47km 15.00km teren
02:36h 10.18km/h:
Maks. pr.:58.00 km/h
Suma przewyższeń:743 m
Rower:Mystic Shock
Tym razem wycieczka sensu stricte terenowa. Łącznie ok. 26 km z czego 15 w terenie (reszta dojazd i powrót). Najpierw podjazd na Dębowiec drogą transportową dalej czerwonym szlakiem turystycznym do schroniska (1001m npm) na Szyndzielni. Jest to pierwszy tysiącznik zdobyty przeze mnie na rowerze (dotychczas najwyżej Łamana Skała 929m npm). Przy schronisku krótki odpoczynek, parę fotek i ruszamy dalej szlakiem żółtym na Klimczok. Po drodze mijamy szczyt Szyndzielni (1028m npm). Jak powiedział nam drogowskaz na Klimczok już tylko rzut beretem bo zaledwie 2 km. Jak się okazało były to chyba najtrudniejsze 2km, bynajmniej nie ze względu na stromiznę, lecz sporo luźnych kamieni, które skutecznie pozrzucały nas z rowerów i niestety ostatnie 500 m do szczytu trzeba było rower pchać. Nie mniej jednak po 20 minutach ze szczytu Szyndzielni byliśmy już na Klimczoku (1117m nmp). Powrót tą samą drogą

Profil trasy:


Kilka zdjęć:
Nasz sprzęt przy schronisku na Szyndzielni
Tablica na ścianie schroniska
Szczyt Szyndzielni
Takie tam na Klimczoku z Babią Górą w tle
Panorama Beskidu Małego
Panorama z Szyndzielni
Panorama Bielska Białej
Stawili się też:

Dolina Wapienicy - leniwie

Szczegóły wycieczki:
21.95km 11.00km teren
01:10h 18.81km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Suma przewyższeń:400 m
Rower:Mystic Shock
Leniwie: bo chyba to jest przyczyna tego że nic nie było jak powinno: Nogi nie kręciły się jak należy, rower odmawiał posłuszeństwa, raz za zimno, raz za ciepło. Jednym zdaniem „zasranej baletnicy przeszkadza w tańcu rąbek spódnicy”.

Wycieczka doliną wapienicy: Najpierw wzdłuż lotniska sportowego, mimo iż jest tam ścieżka rowerowa to z uwagi na jednak znikomy ruch samochodowy i jednocześnie natłok spacerowiczów, rolkarzy, etc. Jednak lepiej poruszać się szosą. Już na dojeździe odczuwałem iż pomimo wysiłku prędkość nie jest zadowalająca. Pierwszy podjazd w okolicach zapory wjechałem na przełożeniu i kadencji sobie właściwej i jak się okazało przypłaciłem bólem nóg nieco dalej. Od tej pory postanowiłem jechać na ile pozwalają nogi – bez szaleństw i szarpania. Od tej pory jechało się już jakby nieco lepiej, choć w duszy bolało nieco, że trochę się ociągam. Droga na szczyt po deszczach w prawdzie bez błota (może trochę na szczycie) to jednak zasypana drobnymi luźnymi kamieniami uciekającymi spod kół i utrudniającymi jazdę, nie mniej jednak w 100% przejezdna. Powrót do domu tą samą drogą.

W domu miłe zaskoczenie gdyż jakkolwiek całą drogę miałem wrażenie że strasznie się ociągam, to okazało się, że tą samą trasę przejechałem jednak 7 minut szybciej niż poprzednio, ze średnią prędkością większą o 2,2km/h.

Profil trasy:
Stawili się też:

Magurka - Przegibek

Szczegóły wycieczki:
33.40km 4.00km teren
02:00h 16.70km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Suma przewyższeń:720 m
Rower:Mystic Shock
Wjazd na Magurkę (909m npm) drogą asfaltową(ok 4km) i zjazd szlakiem narciarskim na Przełęcz Przegibek.
Stawili się też: