Na rybę do Kołobrzegu
Środa, 24 lipca 2013
| Komentarze 0
Szczegóły wycieczki:
36.80km
0.00km teren
01:27h
25.38km/h:
Maks. pr.:34.70 km/h
Suma przewyższeń: m
Rower:Mystic Shock
Obozowa kuchnia w tym dniu miała w menu obiad, który nikomu nie przypadł do gustu, więc dość zgodnie uznaliśmy, że lepszym pomyłem będzie wycieczka do Kołobrzegu i tam zjedzenie obiadu. Skoro jest rower, jest ładna pogoda, do Kołobrzegu jedzie się dobrze, to szkoda jechać samochodem. Wstępnie myślałem o tym aby zabrać Franka i z Oskarem pojechalibyśmy rowerami a Panie wysłać samochodem. W drodze powrotnej Franek miał dołączyć do damskiej części. Ostatecznie wyszło tak, ze jak przyszło nam wyjeżdżać była już pora popołudniowej drzemki dla Malucha a, że znacznie lepiej śpi się w foteliku samochodowym niż rowerowym, Franek pojechał jednak z damską częścią. Na tą okazję Oskar założył żółtą koszulkę, przymierzał tez Frankowy kask.Lider :D My od początku pełen gaz od czasu do czasu tylko zwalniając z powodu pieszych na ścieżce. Kulminacja oczywiście w Dźwirzynie tutaj jazda już slalomem. Na szczęście miejscowość jest mała i szybko z niej wyjeżdżamy. Dalej do Kołobrzegu znowu wysokim tempem. Po ostatniej nocnej wycieczce drogę do portu czyli miejsca zbiórki znam już dobrze. Ostatecznie do portu dojeżdżamy w 45 minut. Jak się okazuje 25 minut szybciej niż część samochodowa. Najpierw obiad, wszyscy już trochę zgłodnieliśmy. Robiąc małą sondę wśród sprzedawców biletów na różne wodne atrakcje w porcie, wybraliśmy Chatę Rybaka i to był dobry wybór. Ryba na prawdę pyszna, świeża i ani grama śmierdzącego oleju jak to w smażalniach bywa. Wszystko w prawdzie serwowane na jednorazowych tackach i tylko plastikowe sztućce, ale za to jedzenie bardzo dobre. Po obiedzie czas na zwiedzanie latarni morskiej. Skład prawie w komplecie (Lucyna po drugiej stronie aparatu) Wstęp dla dzieci od lat 4, więc Franek został z Panią Krysią swoją babcią obozową. Oskar jako niezainteresowany atrakcją został na dole ze sprzętem. Co ludzie robili w takich chwilach gdy nie było telefonów?Fota na latarni - nie mogło zabraknąćFranek już przejawia pasję do “kręcenia” Po zwiedzaniu latarni poszliśmy z Frankiem pooglądać statki.Trochę lipa, że silnik. Powinni rozwinąć żagiel Droga powrotna w jeszcze szybszym tempie choć prawie na finiszu nie obeszło się bez incydentu. Rodzina z chłopcem ok 10 lat przechodząc przez jezdnię w niedozwolonym miejscu weszła na ścieżkę rowerową prosto pod nasze koła. łapy w hamulce i próba ominięcia tylko tyle mogliśmy zrobić. Prawie się udało, prawie bo chłopak oberwał od Oskara z bicepsa. Przestraszony podskoczył z niemi mówiąc “nic mi nie jest, nic mi nie jest” Od swojej matki oberwał ochrzan, ze nie patrzy, ojcu włączyć się defense mode i próbował do nas startować coś o jeździe po chodniku, ale szybko został sprostowany, że to nie chodnik. Czas powrotny: 42 minuty i znowu pierwsi
Stawili się też: