Zamiast głosować poszedłem pedałować - krótka opowieść o butowaniu pod Beskid Targanicki
Niedziela, 25 maja 2014
| Komentarze 2
Szczegóły wycieczki:
68.98km
0.00km teren
03:31h
19.62km/h:
Maks. pr.:73.36 km/h
Suma przewyższeń:1370 m
Rower:Merida Race Lite 903
No i przyszedł czas żeby pojeździć też coś na szosie bo już prawie dwa miesiące jak rower stoi nieużywany. Po awarii kręgosłupa nie ma już śladu więc można już siadać na rower. Na niedzielę umówiłem się z kolegą z pracy. Próżno bowiem szukać takich pagórków jak na Podbeskidziu w okolicach Krakowa gdzie mieszka czy Chrzanowa skąd pochodzi. Dla mnie, jak na sporą przerwę w kręceniu plan dość ambitny jak się później okazało zbyt ambitny. Kocierz, Żar, Beskid Targanicki - dla mnie klasyka, dla Piotrka zupełna nowość. Już w piątek przywiozłem jego rower z Krakowa do siebie żeby uprościć nieco logistykę przedsięwzięcia. Pod domem okazało się, że zupełnie nie powietrza w przednim kole, nic to zadzwoniłem, powiedziałem jak sprawy się mają i niczym dobry kolega wymieniłem dętkę tą zapasową która miał w torebce pod siodełkiem. Start niedziela 8 rano. Miało być do 20 stopni i bez słońca czyli wg mnie idealnie. Pogoda nico jednak rozminęła się z prognozą bo kiedy już przejechaliśmy na druga stronę Przełęczy Kocierskiej zaczęła się lampa i tak było już przez cały czas. Już na początku pierwszego podjazdu czułem, że to nie będzie mój dobry dzień. Piotrek pojechał przodem ja swoim tempem kulałem się na górę. Wyprzedziłem w prawdzie po drodze paru śmiałków a i czasy miewałem gorsze w tym roku kosztowało mnie to jednak znacznie więcej wysiłku niż powinno. Z Żarem rzecz miała się podobnie wykręciłem chyba najgorszy czas ever. Na górze zamarudziliśmy trochę.
Piotr na Żarze pierwszy raz w życiu
i ja po raz n-ty
A na zjeździe (podjeździe też) takie niespodzianki
Na zjeździe Piotrek zaliczył mały fuck-up.
guuuma!
Jako że swoją dętkę zużył jeszcze przed startem moją w drodze to dalej jechał już bardzo ostrożnie.
piechotą - grunt to gumy nie złapać
most zamknęli ale kilkaset metrów można skrócić
Na koniec jeszcze ostatni podjazd - Beskid Targanicki pozajeżdżałem tam milion razy i tym razem po raz pierwszy przegrałem. Nie dało się po prostu się nie dało ostatnie 150m musiałem rower pchać na górę
Piotr na Żarze pierwszy raz w życiu
i ja po raz n-ty
A na zjeździe (podjeździe też) takie niespodzianki
Na zjeździe Piotrek zaliczył mały fuck-up.
guuuma!
Jako że swoją dętkę zużył jeszcze przed startem moją w drodze to dalej jechał już bardzo ostrożnie.
piechotą - grunt to gumy nie złapać
most zamknęli ale kilkaset metrów można skrócić
Na koniec jeszcze ostatni podjazd - Beskid Targanicki pozajeżdżałem tam milion razy i tym razem po raz pierwszy przegrałem. Nie dało się po prostu się nie dało ostatnie 150m musiałem rower pchać na górę
Stawili się też: