Poświąteczne spalanie kalorii na Żarze
Szczegóły wycieczki:
W sobotę Dominik rzucił pomysłem wyjazdu na Żar. Ja byłem jak najbardziej na “tak”. Umówiliśmy się na 9 rano w Międzybrodziu jak dla mnie trochę wcześnie ale udało mi się punktualnie pozbierać (choć niepunktualnie dojechać). W nocy dość mocno wiało, Dominik nawet zastanawiał się czy jest sens jechać, ale rano było już znacznie spokojniej. W ogóle pogoda w tym roku w grudniu przypomina raczej marzec albo i kwiecień wiatr halny który wieje od kilku dni w prawdzie przynosi w prawdzie wysoką temperaturę i ładną pogodę ale i uprzykrza jazdę rowerzystom mnie w niedziele do tego stopnia, że kiedy tylko skręciłem na południe miałem wiatr w twarz i na miejscu zbiórki zameldowałem się z 10 minutowym spóźnieniem. Podjazd szedł ciężko (wszak świeżo po świętach) , ale w miłej atmosferze i nawet się nie obejrzałem a byliśmy na szczycie.
Na szczycie
Dominik na Żarze
Podziwiam Dominika mnie ciężko było podjechać na Żar w niedzielę a on przyjechał przez Przegibek i jeszcze tamtędy wracał ja wybrałem wariant najprostszy z możliwych czyli przez Czaniec. Fanie było znowu razem pokręcić. Do następnego razu.