Wycieczka z Bielska-Białej do Andrychowa - cel odwiedzić dom rodzinny. Aby nie była to zwykła wycieczka z punktu A do punktu B postanowiłem urozmaicić ją dwoma niemałymi podjazdami o walorach krajobrazowych nie wspomnę, ale po kolei. Od kilku dni z kolegą webit-em planowaliśmy trasę z Bielska przez Przegibek, Wielką Puszczę, Przełęcz Kocierską i potem w zależności od zachowanych sił powrót do Bielska przez Przegibek lub Kozy. Jako że poskładało się dość nieprzyjemni bo webit złamał rękę wczoraj i w ten sposób w następne półtora miesiąca (może mniej) czekają mnie samotne wycieczki. Ponieważ pochodzę z Andrychowa wymyśliłem że planowaną wspólnie trasę mogę podzielić na dwie mniej więcej równe części nocując u rodziny w Andrychowie. Przed szczytem Przełęczy Targanickiej czyli jakieś 10 km od celu złapała mnie burza wystarczyły 3 sekundy żeby nie zostało na mnie nawet suchej nitki. Dojechałem do najbliższego przystanku tam przeczekałem nawałnice i dotarłem do domu. Jutro powrót do Bieska przez Przełęcz Kocierską i Przegibek czyli cześć druga zaplanowanej trasy.
Trasa: Bielsko-Biała – Szczyrk – Przełęcz Salmopol – Wisła – Ustroń – Równica – Ustroń – Lipowiec – Górki Wielkie – Jaworze – Bielsko-Biała. Dystans: 93km Przed przeprowadzką do Bielska równica była poza moim zasięgiem, i tak od trzech lat kiedy to dowiedziałem się o jej istnieniu i odwiedziłem ja samochodem chodziła za mną myśl, że trzeba odwiedzić to miejsce rowerem. Wreszcie dzisiaj plany udało się zrealizować. Żeby nie było za łatwo i za nudno wybraliśmy drogę przez Przełęcz Salmopol. Żeby nie było za trudno wybraliśmy Salmopol jako drogę dojazdową a nie powrotną. W Wiśle zrobiliśmy krótką przerwę na bułkę z bananem (bułek nie było) wszak stąd na równicę już tylko dwa dobre skoki. Tu także uzupełnić trzeba było niedobory kofeiny przy małej czarnej. Z niewiedzy, kierując się drogowskazami, jako podjazd na Równicę wybraliśmy odcinek chyba najbardziej brukowany. Sam podjazd jakoś trudno ocenić nie był jakiś szczególnie wymagający ale fakt iż w nogach mięliśmy już 50 km, jeden duży podjazd i nie do końca wiedzieliśmy co czeka nas jeszcze na podjeździe, ani gdzie jego koniec jechaliśmy raczej spokojnie. Na górze ruch jak na Gubałówce, w końcu to długi weekend, co mnie zdziwiło jakoś mało rowerzystów. Powrót wiejskimi pagórkowatymi drogami przez Lipowiec, Górki Wielkie i Jaworze, gdzieś po drodze jeszcze mignął mi szyld Brenna ale to chyba tak tylko zahaczyliśmy. Muszę przyznać że wycieczka zmęczyła mnie jak już dawno nic mniej więcej od 70. kilometra nogi nie chciały się już kręcić. Przed samym Bielskiem było już trochę lepiej może czynnik psychologiczny podziałał.
Wycieczka na legendarną wręcz górę (i to nie tylko wśród beskidzkich rowerzystów), czyli Hrobaczą Łąkę (828m n.p.m.). Wjazd drogą nazwijmy to „asfaltową” od strony Międzybrodzia. Dojazd z Bielska-Białej przez przełęcz Przegibek. Hrobacza Łąka to według bazy podjazdów Michała Książkiewicza trzeci pod względem trudności podjazd szosowy w Polsce. Na temat trudności podjazdu na Hrobaczą Łąkę można by polemizować. Osobiście uważam, że palmę pierwszeństwa w Beskidach należy przyznać Magurce Wilkowickiej (909 m n.p.m.). Podjazd na Hrobaczą Łąkę pomiędzy odcinkami naprawdę stromymi jednak się wypłaszcza dając odpocząć i w większości odcinek, na którym asfalt jeszcze jest asfaltem daje się przejechać na przełożeniu 22 zęby z przody 21 z tyłu. Trudność podjazdu leży nie w jego nachyleniu a w jakości nawierzchni w jego górnej części. Pozostałości po tym, co kiedyś było asfaltem z dużą ilością luźnych kamieni naniesionych przez spływającą wodę czynią go miejscami nieprzejezdnym nawet dla roweru górskiego, Są to jednak odcinki dosłownie kilkumetrowe. Był to mój czwarty wjazd na Hrobaczą Łąkę i niestety po raz 3 nie udało się dojechać do schroniska nie pchając roweru właśnie z powodu kamieni. Na górze jak to na górze oprócz sprawy oczywistej, jaką są zdjęcia obył się szybki serwis rowerowy. Ja eliminacja luzów w tylnej piaście, kolega korekta położenia siodełka o urwanym przewodzie licznika nie wspominając, a zetem można by powiedzieć, że wycieczkę najgorzej zniósł sprzęt. Powrót do Bielska-Białej pod górę i pod wiatr, czyli również przez przełęcz Przegibek. Podsumowując: dystans 54km, umówmy się że w całości po asfalcie (znawcy tematu wiedzą o co chodzi). Do pokonania 3 podjazdy (Przegibek (663 m n.p.m.) od strony Bielska, Hrobacza Łąka (828 m n.p.m.), Przegibek (663 m n.p.m.) od strony Międzybrodzia) o łącznym przewyższeniu 1177m. Pogoda na rower bardzo dobra, bo bez palącego słońca, choć dość silny wiatr sprawiał, że bywało wręcz chłodno.
Wycieczka asfaltem z Bielska-Białej przez Szczyrk na Przełęcz Salmopol (934m. n.p.m,). Trasa w całości drogą 942 (nie licząc dojazdu do drogi z osiedla :) ). Na szczycie licznik wskazał 27,5 km i średnią prędkość 20,3 km/h . Nie wiem co na ten temat mówią liczby, które przecież nie kłamią, ale subiektywnie Przełęcz Salmopol porównałbym z Przełęczą Kocierską, na którą przez ostatnie 8 lat jeździłem z uporem maniaka nachylenie chyba mniejsze, ale dłuższy podjazd. Powrót tą samą trasą. Pozdrowienia dla Pana na szosówce który od połowy zjazdu prawie do Buczkowic trzymał się na kole potem pożegnał się i skręcił w prawo.
Do przejechania było ponad 60 km asfaltu i 3 podjazdy o łącznym przewyższeniu ok. 1100 m, Osobiście określiłbym je jako najłatwiejsze wśród najtrudniejszych w okolicy. Początek wycieczki Bielsko-Biała, wjazd na przełęcz Przegibek (od strony Bielska rzecz jasna) na górze dwa wdechy i ruszamy w dół do Międzybrodzia. Wjazd na górę Żar z racji zakazu wjazdu znacznie przyjemniejszy niż dotychczasowa konieczność poruszania się w długoweekendowym ruchu drogowym. Na szczycie nieco dłuższy odpoczynek przy bezalkoholowym ;) Powrót tą samą drogą gdyż jakkolwiek jest to wariant najtrudniejszy to jednak zdecydowanie najprzyjemniejszy. Droga powrotna do Bielska-Białej przez Przegibek już w tępe spacerowym. W trakcie wycieczki trzeba było zmagać się z żarem nie tylko jako góra ale i z żarem lejącym się z nieba.