Staje się tradycją że każdy wypad kończy się awarią. To już trzeci tego typu z rzędu. Co tym razem? a no zapadka mechanizmu wolnobieżnego. O ile spokojna, równa jazda jakoś się udaje o tyle tam gdzie trzeba przycisnąć nieco mocniej zapadka przepuszcza i jechać się nie da. Z ambitnych planów zdobycia Kocierza z dwóch stron został dojazd do Targanic i powrót do domu. Mało tego rower dopiero co przeszedł remont gdzie doczekał się nowej korby, wkładu suportu, przedniej przerzutki, łańcucha i kierownicy. Wymiana całych kół planowana byłą na nieco później teraz trzeba będzie ją przyspieszyć.
Ten rok nie jest dla mnie łaskawy dopiero co uporałem się usunięciem poprzedniej awarii przy okazji dowiadując się jak deficytowym towarem jest dętka 26x1.0 z wentylem schrader. Po bezskutecznych poszukiwaniach we Wrocławiu udało mi się zakupić ostatnią sztukę w Twomarku w Bielsku-Białej. Szybka wymiana i w szybką trasę, ale że wycieczka bez górki to nuda wybrałem trasę przez Czaniec, Porąbkę, Wielką Puszczę, Przełącz Targanicką. Wszystko szło gładko aż do Porąbki licznik wskazywał tu średnią prędkość 32 km/h niestety tutaj zaczęły się problemy. Coś zazgrzytało, łańcuch jakby prześlizgnął się po korbie i od tej pory zgrzyty mniej lub bardziej intensywne pojawiały się przy każdym obrocie. Niezatrzymując się badałem osprzęt aż wypatrzyłem skrzywione ogniwo. Zatrzymałem się i oto co zobaczyłem Alle urwał! ponieważ byłem mniej więcej w połowie drogi zawracanie nie miało sensu pojechałem więc dalej przez puszczę starając się nie męczyć łańcucha jadąc na lekkich przełożeniach. Bez wiary że uda mi się wjechać w tym stanie na przełęcz dotarłem do jej podnóża a nawet udało mi się wjechać zaskakująco wysoko. Do szczytu zabrakło mi ok. 300m kiedy nagle wzrosła kadencja a prędkość zmalała do 0. Szybkim ruchem udało mi się wypiąć unikając gleby. Niestety na szczyt trzeba było rower pchać. Na szczycie chwila zastanowienia „co dalej?” wzywać pomoc, próbować dojechać „na luzie” czy… no właśnie skoro udało się przejechać z naderwanym ogniwem ok. 10 km to dlaczego prowizorycznie nie połączyć łańcucha i próbować jechać tak dalej. Pomysł okazał się być całkiem dobry bo w ten sposób sprawnie dotarłem do domu pokonując jeszcze nieznaczne wzniesienie po drodze
Wycieczka odbyła się w ubiegłą sobotę, to jest 30. kwietnia miała to być inauguracja długiego weekendu. Zaplanowana trasa z Andrychowa przez przełęcz Kocierską przejazd przez Tresną, Międzybrodzie, Porąbkę, Wielką Puszcze, na Przełęcz Targanicką i powrót do Andrychowa. Skończyło złapaniem solidnej gumy ok 20 km od domu (w okolicach skrzyżowania DW 781 i DW 946) i spacerem ok 15 km spowrotem przez Kocierz do Targanic i dopiero tam spotkałem swój wóz techniczny, który zgarnął mnie do domu. Tutaj wielkie dzięki tym, którzy oferowali pomoc w postaci zapasowych dętek, niestety nikt nie posiadał przy sobie 26x1. Niemniej jeszcze raz wielkie dzięki za chęci
Na wstępie słów parę o Detonatorach 26x1 pierwsza próba w prawdzie odbyła się jakiś czas temu, przejechałem wtedy zaledwie 10 km i porywisty wiatr zmusił do zrezygnowania. Dziś udało mi się zrobić poważniejszy wypad. ok 22 km z 3,5 km podjazdem na Przełęcz Kocierską. Co mogę powiedzieć o chyba najcieńszych oponach dostępnych przeznaczonych do roweru MTB jakie można nabyć? Zdecydowanie mało komfortowe ale czy jazda jest bardziej wydajna? owszem ale pod warunkiem ze poruszamy się z prędkością powyżej 25 km/h co na płaskim raczej nie sprawia większego problemu. Delikatnie kręcąc rower nie wiadomo kiedy buja się ok 30 km/h jest też przy tym niemal bezgłośna. podczas jazdy pod górę najwyraźniej opona ma już znacznie mniejsze znaczenie. Szczerze? zmęczyłem się bardzo choć pewnie nie więcej niż zwykle wjeżdżając na ta przełęcz półtora roku i 15 kilo temu. Przy prędkościach ok 40km/h ciało zaczyna działać jak spadochron i nawet tak szybkie opony nie wiele pomogą, tu przydałby się dolny chwyt jak w rowerze szosowym.
Miała być dość długo planowana trasa wokół zachodniej części Beskidu Małego. Niestety udało się dojechać jedynie do Wilkowic tam webit złapał gumę, której mimo szczerych chęci nie udalo się załatać łatą z kuflandu. Po tym jak po kolegę przyjechał wóz techniczny sam wymyśliłem że pojadę jeszcze na Magurkę Wilkowicką jednakże po przejechaniu ok. 1km stwierdziłem ze to chyba za późno na takie eskapady i mogę nie zdążyć zanim zacznie robić się ciemno więc zawróciłem. Na pocieszenie został mi podjazd na Olszówkę Górną (3km ok 4%) na Tour de Pologne byłaby premia 1. kategorii ale jakoś mnie nie zadowala.
Orle Gniazdo to ok. 3km podjazd rozpoczynający się niemal w centrum szczyrku a kończący pod Magurą. Pierwsze dwa kilometry są raczej średnio wymagające, ale od skrzyżowania przy sanktuarium zaczyna się prawdziwa zabawa, tu nachylenie miejscami przekracza 20%. Droga w dolnej części bardzo dziurawa i na zjazdach należy uważać. Według bazy podjazdów Michała Książkiewicza podjazd ten pod względem trudności plasuje się na ósmym miejscu w Polsce po między innymi Hrobaczej Łące (3. Miejsce) i Magurce Wilkowickiej (5. miejsce), które już mogę odfajkować
Korzystając z wizyty w rodzinnym mieście postanowiłem odwiedzić stare trasy. Jako że w tym roku wyprowadziłem się z Andrychowa częste odwiedzanie Przełęczy Kocierskiej stało się niemożliwe to dziś nie mogło jej zabraknąć. Podjazd na Przełęcz Kocierską (od strony Andrychowa) to blisko 4km wspinaczki o średnim nachyleniu 8% przynajmniej tak mówią znaki drogowe umieszczone tuż przed podjazdem. Aby dostać się na Przełęcz Kocierką z Andrychowa należy kierować się na wieś Targanice i cały czas poruszać się wzdłuż głównej drogi aż na szczyt przełęczy pomocą mogą służyć brązowe drogowskazy reklamujące Hotel/Spa/Restauracja/karczma znajdujący się na szczycie. Dziś jechało mi się nadzwyczaj dobrze i czas 1h 2m jest chyba rekordowym na tej trasie cóż nic tak nie dopinguje jak uniesione w górę kciuki w moim kierunki z przejeżdżających obok samochodów.
Drugi dzień z rzędu przyszło zmagać się z Magurką Wilkowicką (909m n.p.m.) tym razem w towarzystwie rekonwalescenta webit-a Trasę na Magurkę Wilkowicką opisywałem wczoraj dziś na szczycie pojawił się pomysł aby wjechać też na Czupel (933 m n.p.m.) - najwyższy szczyt Beskidu Małego. Przejechaliśmy mniej więcej połowę drogi z Magurki na Czupel ale doszliśmy do wniosku że jest już dość późno i nie zdążylibyśmy wrócić przed zmrokiem więc zawróciliśmy Dojazd do Magurki z Bielska-Białej drogą 69 do Wilkowic powrót przez Bystrą. Całe szczęście udało nam się uniknąć ataku z użyciem świeżych owoców i wrócić cało do domu
Dzisiejsza wycieczka to trzecie podejście do Magurki Wilkowickiej(909m n.p.m.). Wiedzie tam asfaltowa droga, której próżno szukać na mapach. Aby się tam dostać jadąc z Bielska-Białej droga 69 w miejscowości Wilkowice na skrzyżowaniu ze światłami należny skręcić w lewo i już tu czeka zaczynają się pierwsze choć nieznaczne trudności czyli ok 4% podjazd na wysokości zatoczki autobusowej po lewej stronie znowu skręt w lewo. Tutaj należy złapać kilka oddechów jeszcze niewielki zjazd ale chwilę później zaczyna się najlepsze czyli podjazd o długości 4km gdzie nachylenie miejscami przekracza 20% a najbardziej stromy kilometr to średnio 13%. Było to moje trzecie podejście to tej góry i mimo iż dziś nie sprawiła mi większych problemów to ciągle myślę że w klasyfikacji najtrudniejszych podjazdów należny się jej pierwszeństwo tuż przed Hrobaczą Łąką. Dziś pogoda na rower wręcz idealna ok 20 stopni bez słońca pewnie dlatego bez większej zadyszki udało mi się wkręcić na szczyt bez zadyszki i w niezłym tempie. Po udanej wycieczce przyszedł czas na zasłużone, prawdopodobnie najlepsze piwo na świecie - no to na zdrowie
Upał i klejący się do kół asfalt w takich oto warunkach pokonywałem drugą część zaplanowanej trasy czyli etap z Andrychowa przez Przełęcz Kocierską, Tresną, Międzybrodzie, Przełęcz Przegibek do Bielska. Z racji zmiany miejsca zamieszkania był to mój pierwszy w tym roku wjazd na Przełęcz Kocierską i trzeba przyznać łatwo nie było. Przez niemal rok zapomniałem jak tam jest a przecież swojego czasu jeździłem tam niemal codzienne. Pogoda wybitnie mnie zmęczyła, na Przegibek już ledwo kręciłem myślę ze 7km/h to max jakie osiągnąłem na podjeździe, dość powiedzieć że jeszcze w Międzybrodziu średnia prędkość wynosiła 22km/h a skończyło się na tym co widać w podsumowaniu