Blog rowerowy

Miało być terenowo i nawet trochę było

Szczegóły wycieczki:
21.60km 3.50km teren
01:22h 15.80km/h:
Maks. pr.:57.00 km/h
Suma przewyższeń:430 m
Rower:Mystic Shock
Wszystko zapowiadało się idealnie: urlop, pogoda jak dla mnie wymarzona czyli bez słońca i ok. 20 stopni . Na dodatek cały weekend nie padało więc zaplanowałem wycieczkę w teren. Tym bardziej, że prognozy nie przewidywały opadów.
Plan był taki: wjechać na Kocierz dalej szlakiem czerwonym przez Potrójna na Madahore potem z nieznane dla mnie najpierw szlakiem niebieskim potem zielonym w okolice Łysiny zjazd do Kocierza Rychwałdzkiego potem znowu na szczyt Przełęczy Kocierskiej i od drugiej strony rzecz jasna z przełęczy dalej szlakiem zielonym na Beskidek i powrót do domu. Co z tego wyszło? Zaczęło się zgodnie z planem. Kiedy zaczynałem się wspinać na przełęcz okazało się , że synoptycy nie mieli racji. Najpierw lekki kapuśniaczek miałem nadzieję że na tym poprzestanie. Przy takiej pogodzie nie ma problemu mogę jechać. Niestety chwilę później opady przybrały na mocy i z obawy o sprzęt typu telefon czy licznik, który ostatnio stracił część obudowy postanowiłem schować się pod drzewem tuż za serpentynami w jakiejś drodze dla drwali i leśniczych.Może przestanie padaćSchronienie okazało się na tyle skuteczne że mimo dość intensywnych opadów udało mi się nie zmoknąć. Kiedy zorientowałem się, że dźwięk spadających kropli to już tylko to co spada z wyższych partii drzew opuściłem kryjówkę. Ukrywałem się ok. 100m od drogi do której dojazd to podłoże które wybrałem sobie jako cel na tą wycieczkę i niestety po opadach zrobiło się naprawdę nie fajnie, wiec swoje plany należało zmodyfikować o nowe okoliczności. Musiałem zrezygnować z prawie całej terenowej części, ale żeby nie było że sam asfalt zostawiłem sobie ostatni fragment z zaplanowanej trasy czyli przejazd z Kocierza na Beskidek. Dawno mnie tam nie było w pewnym momencie nawet nie miałem pewności czy aby dobrze jadę upewniłem się dopiero kiedy poznałem znajomy fragment znajomy oczywiście z tego powodu, że już raz tam leżałem. Cały tern fragment jechałem bardzo asekuracyjnie i nie wiem czy z powodu tego, że chyba straciłem umiejętności jazdy w terenie a może już mocno zużyte ritchey-e nie dają rady. Myślę że pewnie jedno i drugie dlatego trzeba rozejrzeć się na nowymi oponami w teren myślę, że w Beskidy gdzie jest sporo kamienia całkiem nieźle powinny sprawować się maxxis ridgeline i trzeba będzie więcej poćwiczyć w terenie.
Mapka tego co udało mi się przejechać:
Stawili się też:

Jak utopić się w błocie w upalny dzień? - posłuchaj rad mamusi

Szczegóły wycieczki:
9.80km 2.00km teren
00:48h 12.25km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Suma przewyższeń: m
Rower:Mystic Shock
Zmiana opon bo tym razem jedziemy spalić trochę drzewa i upiec kilka kiełbas tam gdzie szosa nie dociera. Początek jak podczas poprzedniej wycieczki na działkę. Na samych już działkach za "dobrą radą" pojechaliśmy nieco inaczej topiąc się w błocie. Powrót nieco inaczej ulica Podgórską, Kilińskiego, Mostową, sadowa itd… Oczywiście czyszczenie rowerów po tym wszystkim przypadło w udziale właśnie mi
Stawili się też:

Przez Kocierz i Wielką Puszę

Szczegóły wycieczki:
53.66km 0.00km teren
02:30h 21.46km/h:
Maks. pr.:61.00 km/h
Suma przewyższeń:820 m
Rower:Mystic Shock
Po kilku wycieczkach, które raczej nie obfitowały w kilometry, tym razem przyszła pora na nieco dłuższy wypad. Bez szaleństw też bo ok. 53 km, ale po drodze dwa podjazdy. Pierwszy nie może być inaczej do znudzenia już Przełęcz Kocierska – upał przeokropny a ja na dodatek bardzo mądrze w ten upal wybrałem się na rower w samo południe nic więc dziwnego że już ten podjazd zmęczył mnie dość mocno, a była to przecież zaledwie 1/4 drogi. Na szczęście ze szczytu czekało mnie kilkanaście kilometrów zjazdu lub względnie płaskiej drogi. Nie obyło się jednak bez niespodzianek. Od maja 2010 odcinek ze szczytu do skrzyżowania z droga prowadząca do Kocierza Rychwałdzkiego jest oficjalnie zamknięty dla ruchu z powodu osunięcia się ziemi. Zakaz zakazem a ruch ciągle się tam odbywał wszak ta droga to przecież spory skrót do Żywca. Ponad rok upłynął i nieco poniżej wylotu „trzeciego” podjazdu kocierskiego znaki zakazu zaczynają się mnożyć. Nie bez powodu, jak się okazało. Do odwołania lub raczej do ukończenia prac samochód już tamtędy nie przejedzie a rower trzeba będzie po trawie przeprowadzić, uważając aby pan w koparce łyżka głowy nie przetrącił. Jako alternatywa zostaje jeszcze podjazd zjazd „trzecią stroną”.
Kocierskie wykopki
Dalej tez bardzo ostrożnie pamiętając swój prawie 20km spacer, który miał być dokładnie ta trasą, przez Łekawicę Tresną, Międzybrodzie, Porąbkę. Tu odbijam w prawo w kierunku wielkiej puszczy. Po nowym asfalcie jedzie się wprost bajecznie czego nie można powiedzieć o drodze od Łękawicy do Porąbki. Nieskoprofilowe nabite do 6 atm detonatory nie wybaczają tego. Dodatkowo droga przez puszczę w sporej mierze prowadzi przez miejsca zacienione co w tym upale należało sobie celebrować, no i nie zapomnieć że na końcu tego w prawdzie ciągnącego się przez 8km w prawdzie lekkiego bo ok. 4% podjazdu czeka jeszcze ponad 20% sciana. Ze szczytu najszybszą drogą do domu na obiad potem zmiana opon i kolejna wycieczka w tym dniu ale o tym później…

mapka:
Stawili się też:

Niedzielne grillowanie i wspomnień garść

Szczegóły wycieczki:
11.90km 2.00km teren
01:03h 11.33km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Suma przewyższeń:130 m
Rower:Mystic Shock
W niedzielę dostaliśmy zaproszenie na rodzinne grillowanie w ogródkach działkowych. Pogoda w prawdzie niepewna, ale pojechaliśmy tam rowerami. Ustaliwszy najmniej ruchliwy i najłagodniejszy (a nie było łatwo) wariant pojechaliśmy na Pańską Górę trasą przez ulicę Tkacką dalej przez olszyny obok stadionu i Źródła Kościuszki i na górę już przez same ogródki. Tutaj duże brawa dla Luśki ze udało się jej podjechać cały ten odcinek, który wcale łatwy nie jest.

Pamiętam jak kilkanaście lat temu w wakacje niemal codziennie jeździłem alejką od Źródła Kościuszki do ogródków działkowych na chyba jednym z pierwszych w Andrychowie rowerów przypominających rowery MTB, skracając sobie drogę z osiedla do Zagórnika gdzie mieszka moja Babcia.

Rower o nazwie Highway Star ze 25 kilo stali węglowej, damska rama, dwie tarcze z przodu z czego duża na pewno ponad 50 zębów z tyłu wolnobieg z koronką 6 rzędową, hamulce typu cantilever. Na początku posiadał nawet dwa światełka zasilane a jakże – z dynama. Do tego dwa błotniki: tylny zakrywający górną połowę obwodu koła, przedni ok. 1/4 . Zbędny balast został w końcu zdjęty bo przeszkadzał w jeździe terenowej a rower ten dwukrotnie zdobył Leskowiec. Ten biało – różowy rower kupiła dla siebie moja mama, ale zupełnie nie ogarniała ani przerzutek ani braku kontry ani wtedy nietypowej pozycji na rowerze wiec przez zasiedzenie stał się mój zastępując kultowy składak Wigry 3.
Wracając do wycieczki: w drodze powrotnej złapał nas deszcz, który przeczekaliśmy pod zadaszeniem sklepu. Ponieważ przy domu okazało się że trochę brakuje aby wycieczka miała 10 km zrobiliśmy jeszcze rundę na Brzezinkę
Stawili się też:

Nieudany atak na Potrojną + gleba

Szczegóły wycieczki:
20.44km 5.00km teren
01:15h 16.35km/h:
Maks. pr.:51.00 km/h
Suma przewyższeń:340 m
Rower:Mystic Shock
Korzystając z tego, że po ostatniej wycieczce rower stał na terenowych oponach, wymyśliłem sobie wycieczkę terenową. Plan był taki: wjechać na Potrójną od strony Praciaków, dalej czerwonym szlakiem dojechać na Przełęcz Kocierską i wrócić do domu. Podjazd, który sobie zaplanowałem rozpoznawałem w zimie schodząc tamtędy na nogach. Przykryty śniegiem wyglądał całkiem niewinnie i wydawało się że może poza kilkoma miejscami gdzie trzeba będzie rower podprowadzić jest raczej przejezdny. Na tym, co przykrywał śnieg nie bardzo da się podjechać. Sporo luźnych kamieni a w dolnej części głęboki lej wyżłobiony przez wodę. Sporą część podjazdu prowadziłem rower z nadzieją że w końcu ścieżka zrobi się bardziej przyjazna. Nic z tego w polnym momencie czując bezsens dalszego prowadzenia odwróciłem rower i skierowałem się w dół. Jak się okazało na tym, co przykrywał śnieg nie da się nawet zjechać o czym przekonałem się zaliczając glebę. Na szczęście skończyło się tylko na małym zadrapaniu na udzie. Kolejny raz nauczka że nie należy zjeżdżać z góry na którą nie potrafi się wjechać.

mapka
Stawili się też:

Kręcimy z Luśką

Szczegóły wycieczki:
15.80km 2.00km teren
01:19h 12.00km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Suma przewyższeń: m
Rower:Mystic Shock
Jakiś czas temu udało mi się namówić partnerkę na zakup roweru. W sumie również uważała to za niezły pomysł wiec w zeszłym tygodniu udało się zakup uskutecznić. Luśka kryterium miała jedno - rower ma być ładny. Ja miałem taki właśnie ładny, na miarę potrzeb i w przystępnej cenie rower znaleźć. Jako że będą to raczej rekreacyjne wycieczki a nie sportowa jazda a i wygląd wybranego przeze mnie roweru został zaakceptowany przedmiotem zakupu stałą się Merida Juliet 20-MD
Uaha rowery dwa w mieszkaniu stały
W niedzielę korzystając z ładnej pogody udało się zwodować meridę w dziewiczy rejs. Chcąc unikać ruchu samochodów wybrałem drogę prowadzącą częściowo przez las, co wymagało ode mnie zmiany opon w Mysticu. Początkowo było trochę narzekania, że pokrzywy, że zarośla, ale później dzielnie dawała sobie radę na nie kaprysząc nawet na całkiem sporą górkę na którą trzeba było podjechać a nawet podprowadzić.
mapka:
Stawili się też:

Przełęcz Kocierska na dwa albo i trzy sposoby

Szczegóły wycieczki:
31.20km 0.00km teren
01:43h 18.17km/h:
Maks. pr.:64.00 km/h
Suma przewyższeń:620 m
Rower:Mystic Shock
Tym razem nie mogło się nie udać rower jest w 80% nowy, więc chyba już nic nie mogło się zepsuć. Trasa taka jak miała być poprzednio a skończyła się przedwcześnie w wyniku zerwania zapadki w wolnobiegu. Plan był taki, żeby wjechać na Przełącz Kocierską , zjechać do Kocierza Rychwałdzkiego „trzecią” drogą prowadzącą ze/na szczyt/u, której istnienia byłem świadom wiedziałem gdzie należy skręcić aby tam zjechać , natomiast absolutnie nie miałem pojęcia gdzie w Kocierzu Rychwałdzkim należy skręcić aby zacząć podjazd, więc metodą „po nitce do kłębka” postanowiłem to miejsce znaleźć. Wieść gminna niesie że jest to podjazd na prawdę wymagający. Fizyka mówi, że skoro jest tak stromy to nie powinien być długi. Ja mam wrażenie, że w tym przypadku fizyka nie ma zastosowania, bo droga ciągnie się i ciągnie. Fakt że zjeżdżałem bardzo asekuracyjnie ok. 10 – 15km/h bo droga jest wąska, kręta, nierówna, częściowo wyłożona płytami ażurowymi, a po zmianie obręczy klocki wymagają jeszcze korekty na co trochę olałem chcąc szybko przejechać się na poskładanym na nowo starym mysticu. Droga powrotna to znowu podjazd na Przełęcz Kocierską tym razem od strony Kocierza Moszczanickiego. Tym oto sposobem wjechałem na Przełęcz Kocierską dwa razy w ciągu kilkudziesięciu minut.

mapka:
Stawili się też:

Ale urwał III

Szczegóły wycieczki:
15.00km 0.00km teren
00:35h 25.71km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Suma przewyższeń: m
Rower:Mystic Shock
Staje się tradycją że każdy wypad kończy się awarią. To już trzeci tego typu z rzędu. Co tym razem? a no zapadka mechanizmu wolnobieżnego. O ile spokojna, równa jazda jakoś się udaje o tyle tam gdzie trzeba przycisnąć nieco mocniej zapadka przepuszcza i jechać się nie da. Z ambitnych planów zdobycia Kocierza z dwóch stron został dojazd do Targanic i powrót do domu. Mało tego rower dopiero co przeszedł remont gdzie doczekał się nowej korby, wkładu suportu, przedniej przerzutki, łańcucha i kierownicy. Wymiana całych kół planowana byłą na nieco później teraz trzeba będzie ją przyspieszyć.
Stawili się też:

Defektowo przez Wielką Puszczę

Szczegóły wycieczki:
27.30km 0.00km teren
01:04h 25.59km/h:
Maks. pr.:59.00 km/h
Suma przewyższeń:310 m
Rower:Mystic Shock
Ten rok nie jest dla mnie łaskawy dopiero co uporałem się usunięciem poprzedniej awarii przy okazji dowiadując się jak deficytowym towarem jest dętka 26x1.0 z wentylem schrader. Po bezskutecznych poszukiwaniach we Wrocławiu udało mi się zakupić ostatnią sztukę w Twomarku w Bielsku-Białej. Szybka wymiana i w szybką trasę, ale że wycieczka bez górki to nuda wybrałem trasę przez Czaniec, Porąbkę, Wielką Puszczę, Przełącz Targanicką. Wszystko szło gładko aż do Porąbki licznik wskazywał tu średnią prędkość 32 km/h niestety tutaj zaczęły się problemy. Coś zazgrzytało, łańcuch jakby prześlizgnął się po korbie i od tej pory zgrzyty mniej lub bardziej intensywne pojawiały się przy każdym obrocie. Niezatrzymując się badałem osprzęt aż wypatrzyłem skrzywione ogniwo. Zatrzymałem się i oto co zobaczyłem
Alle urwał!
ponieważ byłem mniej więcej w połowie drogi zawracanie nie miało sensu pojechałem więc dalej przez puszczę starając się nie męczyć łańcucha jadąc na lekkich przełożeniach. Bez wiary że uda mi się wjechać w tym stanie na przełęcz dotarłem do jej podnóża a nawet udało mi się wjechać zaskakująco wysoko. Do szczytu zabrakło mi ok. 300m kiedy nagle wzrosła kadencja a prędkość zmalała do 0. Szybkim ruchem udało mi się wypiąć unikając gleby. Niestety na szczyt trzeba było rower pchać. Na szczycie chwila zastanowienia „co dalej?” wzywać pomoc, próbować dojechać „na luzie” czy… no właśnie skoro udało się przejechać z naderwanym ogniwem ok. 10 km to dlaczego prowizorycznie nie połączyć łańcucha i próbować jechać tak dalej. Pomysł okazał się być całkiem dobry bo w ten sposób sprawnie dotarłem do domu pokonując jeszcze nieznaczne wzniesienie po drodze
Stawili się też:

Shit happens czyli guma 20 km od domu

Szczegóły wycieczki:
19.70km 0.00km teren
00:57h 20.74km/h:
Maks. pr.:62.00 km/h
Suma przewyższeń:400 m
Rower:Mystic Shock
Wycieczka odbyła się w ubiegłą sobotę, to jest 30. kwietnia miała to być inauguracja długiego weekendu. Zaplanowana trasa z Andrychowa przez przełęcz Kocierską przejazd przez Tresną, Międzybrodzie, Porąbkę, Wielką Puszcze, na Przełęcz Targanicką i powrót do Andrychowa. Skończyło złapaniem solidnej gumy ok 20 km od domu (w okolicach skrzyżowania DW 781 i DW 946) i spacerem ok 15 km spowrotem przez Kocierz do Targanic i dopiero tam spotkałem swój wóz techniczny, który zgarnął mnie do domu.
Tutaj wielkie dzięki tym, którzy oferowali pomoc w postaci zapasowych dętek, niestety nikt nie posiadał przy sobie 26x1. Niemniej jeszcze raz wielkie dzięki za chęci
Stawili się też: