Blog rowerowy

Wzdółż wybrzeża - na zachód od Mrzeżyna

Szczegóły wycieczki:
20.13km 0.00km teren
01:45h 11.50km/h:
Maks. pr.:18.81 km/h
Suma przewyższeń: m
Rower:Mystic Shock
Jedną z planowanych wycieczek nad morzem była rodzinna wycieczka do Niechorza na latarnię morską. Jakoś tak wyszło, paradoksalnie z powodu ładnej pogody, że ostatecznie wycieczka nie doszła do skutku. Udało się za to zrobić mały rekonesans tej trasy.Zakładam buty i jadę Na wywczasie byli z nami też znajomi, w tym zapalony biegacz, maratończyk Oskar. Przyjechał pociągiem, więc bez własnego roweru a że też miał ochotę z nami pojechać pożyczył rower od obozowego ratownika. W takim nieco poszerzonym składzie (Ja, Franek, Lucyna i Oskar) pojechaliśmy na zachód od Mrzeżyna drogą która owszem na mapie jest ale jej stan, przejezdność (tereny wojskowe) była raczej niewiadomą. Ku mojemu zdziwieniu za mostem na Redze zaczyna się ścieżka rowerowa, droga wzdłuż może i nie jest zbyt często uczęszczana bo dla samochodów jest ślepą ulicą, ale rowerem po niej ciężkoby jechać bo wyłożona jest grubym brukiem dlatego, Dzięki Ci Panie (Wojewodo, Starosto) za tę ścieżkę.Oskar na pożyczonym rowerze Uzupełnianie płynów - ważna rzeczJak mówi mapa tej utwardzonej ścieżki jest 2,5 km potem ścieżka skręca w lewo i zaczyna się bity szlak rowerowy, szeroka leśna ścieżka bez wystających korzeni i tego typu niespodzianek, więc również przyjemna pod warunkiem, że nie jedzie się na szosowych oponach. Na początku tej ścieżki robimy przystanek, żeby zorientować się w sytuacji gdzie jesteśmy i co robimy dalej tu właśnie przychodzi z pomocą wspomniana wcześniej mapa.Trasa rowerowa Mrzeżyno - Pogorzelica Tato! Ty też zdejmij kaskPo krótkim odpoczynku zdecydowaliśmy się dojechać do miejsca oznaczonego jako “punkt widokowy” czyli jeszcze ok 2,6 km. Jak się okazało ścieżka zmienia swoją nawierzchnię jeszcze kilka razy. Odcinek zielony to leśna ścieżka, fioletowy do pierwszego zakrętu to równo ułożone płyty betonowe, miedzy pierwszym a drugim zakrętem to znowu leśna ścieżka ale od drugiego do puntu widokowego to już niestety ten bruk który był na początku. Tu jedzie się zdecydowanie najgorzej. Żeby nie wytrząść Malca, którego wiozę z tyłu starałem się jechać samym brzegiem tam gdzie piach powchodził w szczeliny niczym kolarze w Paris - Roubaix. Punkt widokowy dość znacznie odbiega krajobrazem od tego co przestawia mapa. Przede wszystkim dlatego, że znajduje się ma klifie. Punkt widokowy Gdy przyszedł czas powrotu, Franek zbyt dobrze się bawił aby chciał wsiadać spowrotem do fotelika. ostatecznie jednak dał się przekonać. W drodze powrotnej jednak trochę znużyła go wycieczka gdyż uciął sobie drzemkę.
Stawili się też:

Przepraszam, którędy do portu?

Szczegóły wycieczki:
37.19km 0.00km teren
01:34h 23.74km/h:
Maks. pr.:35.32 km/h
Suma przewyższeń: m
Rower:Mystic Shock
Ciężko było w tym roku wybrać miejsce na urlop. Ostatecznie wygrało miejsce wydawać by się mogło najbardziej absurdalne czyli wyjazd z 16 miesięcznym dzieckiem nad polskie morze pod namiot. Plażowanie to dla mnie nuda a i trzeba przewidzieć, że trafią się dni mniej słoneczne, wietrzne (jak to nad Bałtykiem bywa) i co tu robić? Najlepiej pojeździć rowerem, więc te także pojechały z nami.Irokez Wybierając się pod namiot nad Bałtyk trzeba przygotować się na każdą pogodę, ponadto trzeba zabrać wózek, zabawki o samym namiocie nie wspominając. Zmieścić to wszystko w samochodzie to sztuka nie lada dlatego też zakup gum do mocowania bagażu (2 komplety po 9,90 za komplet) to najlepiej wydane ~20 zł w tym roku nic nie wypada nic nie leci podczas hamowania. Namiot bez problemu mieści: nas to to duże na drugim planie dwa rowery, pewnie i 6 by ich tu jeszcze weszło jest też sporo miejsca do pływania Pierwszy dzień po przyjeździe na miejsce to oczywiście zagospodarowanie się i próba dojścia do siebie po nocnej wyprawie na drugi koniec kraju. Na rowerowanie przyszedł czas dopiero następnego dnia.
Zapomniałem dodać, że miejsce pobytu to las gdzieś pomiędzy Mrzeżynem a Rogowem.
Jako cel: port w Kołobrzegu. start: wieczorem po 22. 22:25 nad morzem w lipcu to jeszcze nie pełny mrok - Dźwirzyno Z Rogowa do Kołobrzegu prowadzi ścieżka rowerowa co oczywiście sprawia, że można czuć się bezpieczniej niż na drodze ale ze względu na pieszych czujność należy mieć podwójną tym bardziej przy prędkości przelotowej rzędu 28 - 30 km/h. Poza miastami o tej porze nie jest to jednak spory problem.Cel już blisko Po ok 40 minutach dojeżdżam do centrum Kołobrzegu, tylko gdzie jest port? Jak na zawołanie spostrzegłem po drugiej stronie drogi plan miasta. Okazał się on jednak bezużyteczny z powodu braku “jesteś tu” zamiast szukać na nim ulicy na której się znajduję i zastanawiać na którym jej końcu jestem szybciej będzie zagrzebać w kieszeni koszulki i zerknąć na telefon. Trasę przez miasto wstępnie zaplanowałem, ale jeszcze co kilka skrzyżowań trzeba było na mapę zerkać. cała operacja trwała pewnie tyle co sam dojazd do Kołobrzegu, ale w końcu osiągnąłem cel.Latarnia Morska w Kołobrzegu Wschodni falochron jest dostępny dla spacerujących. “Spacerujących” słowo klucz na jego początku stoi znak B-9 “zakaz wjazdu rowerów”znaku nie widać spacerujących niewielu ale nie chciałem łamać zakazu więc ja i rower poszliśmy piechotą. Ścieżka rowerowa Rogowo - Kołobrzeg w sporej części prowadzi przez las co jest sporą zaletą w słoneczne dni ale w nocy nieoświetlona, skrywa kilka pułapek jak np. niskie gałęzie na wysokości twarzy, po zderzeniu z jedną taką czas wyjąć środki ostrzejsze niż lampka rowerowa. Z kieszonki wyciągam czołówkę, teraz widzę wszystko gdziekolwiek bym nie spojrzał. Trasa oczywiście płaska jak to na pomorzu ale na prawdę przyjemna. Na koniec jeszcze dodam, że po jednej krótkiej wycieczce wypucowany wcześniej do czysta, wyglądał tak: brudas
Stawili się też:

Z Kocierzą na Kubę...yyy?

Szczegóły wycieczki:
30.50km 0.00km teren
01:40h 18.30km/h:
Maks. pr.:75.50 km/h
Suma przewyższeń:670 m
Rower:Mystic Shock
Plany zaczęły się we wtorek. Kuba napisał mi, że wybierają się końcem tygodnia z Dominikiem i kimś jeszcze na Magurkę. Dawno nie byłem na Magurce, Dawno nie widziałem się z Dominikiem (z Kubą wcale :P) Termin był dla mnie dość nie pewny bo planujemy wyjazd nad morze, ale wynegocjowałem aby jechać w piątek co sprawiło,że czwartek to dzień na rower. Niestety jak to bywa im więcej osób tym ciężej wszystko zgrać. Czwartek nie odpowiadał Dominikowi. Mnie na Magurce aż tak bardzo nie zależało tym bardziej że to w dwie struny z 80km by wyszło a jak dla mnie to już dystans nie lada, więc zaproponowałem Kubie coś bardziej lokalnego. Od słowa do słowa z powodu dość wysokiej temperatury w ciągu dnia wycieczkę ze wstępnym planem wjechać na Kocierz od frontu i od dupy strony, ustaliliśmy na godzinę 20. W pośpiechu kończyłem obowiązki żeby się spóźnić, nawet się udało. W mówionym miejscu przywitał mnie człowiek wyższy ode mnie co się rzadko zdarza. Droga mijała nam na pogawędkach a to o Mystic'u (Kuba też taki miał, ja jeżdżę nim do dziś) a to o odkrywaniu tych lokalnych górek, a to o przygodach jakie czyhają na tych drogach tym oto sposobem wkręciliśmy się na szczyt przełęczy. Ja tempem emeryta, Kuba przynajmniej miał czas pooglądać zakamarki, których pewnie normalnie nie ma czasu oglądać. Na szczycie szybka decyzja, zjeżdżamy na druga stronę. Na dole Bla bla bla coś o szosówkach no i czas wracać. Podjazd od dupy strony jest chyba łatwiejszy bo mimo że dalej się trochę ociągam a Kuba żeby mi nie odjechać jedzie zakosami takimi że aż łapie pobocza, to jednak idzie mi znacznie lepiej. Basen na Kocierzu niestety o tej porze zamknięty już a szkoda chętnie bym tam wskoczył. Kuba strasznie zgłodniał chyba dlatego na zjeździe pognał tak że nie mogłem go dogonić chciał po prostu koniecznie zjeść już kolację. Mnie licznik pokazał prędkość 75,5 km/h nie chce wiedzieć jak szybko zjeżdżał ten wielki szalony człowiek. Targanice to już tylko sprint do domu.
Dzięki Kuba za wspólną wycieczkę było super, do następnego razu.
Z tego wszystkiego fot nie ma.
Stawili się też:

Wielkość ma znaczenie - czyli na maxxisach przez Wielką Puszczę

Szczegóły wycieczki:
31.27km 0.00km teren
01:18h 24.05km/h:
Maks. pr.:62.30 km/h
Suma przewyższeń:350 m
Rower:Mystic Shock
Tym razem plan był bardziej ambitny niż poprzednio a za razem taki aby podbudować morale będąc zupełnie bez formy. Trasa planowana (i wykonana) przez Roczyny, Czaniec, Porąbkę i Wielką Puszcze. Oczywiście na finał podjazd (i tu dokonałem epokowego odkrycia) Beskid Targanicki. Trasa nie przypadkowa, bo dobrze wiem, że właśnie tu można na przyzwoitym dystansie osiągnąć niezły czas przejazdu, a to bardzo budujące i motywujące a mnie właśnie tego trzeba. Na początek serwis czyli zmiana opon. Nie ma czasu więc nie będzie głaskania Detonatora łyżką tylko czysta brutalna siła. Tym sposobem zmiana opon odbyła się w rekordowym zapewne, acz nie mierzonym czasie. Bałagan po tym przedsięwzięciu jest do dziś. Na rozkętkę kurs na Brzezinkę potem speed przez Czaniec na moim pasie leży już świeżutki śmierdzący asfalt. Lekko jadąc docieram do Porąbki tu szybki i siłowy serwis bo siodełko się zdaje przesuwać. Niestety chyba sztyca jest już do wymiany niewytrzymała naporu słonia i mimo dokręcania siodełko ciągle ucieka do tyłu no cóż, jakoś na razie muszę z tym żyć. Oczywiście pamiątkowa fota:serwis pod kościołem Jazda o tej porze (ok godz. 22) przez ciemną puszczę może przyprawić o gęsią skórę nie bynajmniej z powodu temperatury 14 stopni ale dlatego, że wtedy nawet liść łopianu wygląda złowrogo, znaki drogowe łypią ślepiami co jakiś czas na drogę wskakuje przystanek autobusowy o prawdziwych zagrożeniach nie wspominając jak jeleń (czy coś podobnego) czy świecąca czerwonym światełkiem kapliczka. Roju świetlików niestety nie stwierdziłem tylko pojedyncze sztuki. Na szczycie przełęczy, jak już wspominałem epokowe odkrycie. Beskid Targanickito jest "Beskid Targanicki" Owszem słyszałem taką nazwę w obiegu ale nigdy nie wiedziałem jak ta przełęcz się nazywa nigdy wcześniej nie widziałem tej tabliczki. Ze szczytu już tylko szybki przejazd przez Targanice i do domu.
Stawili się też:

Targanicka Ciemną Nocą

Szczegóły wycieczki:
15.16km 0.00km teren
00:50h 18.19km/h:
Maks. pr.:46.58 km/h
Suma przewyższeń:280 m
Rower:Mystic Shock
Ostatnio Kuba bardzo zachwalał nocne kręcenie, co mnie bardzo zainspirowało do takiego właśnie wykorzystania chyba jedynego wolnego czasy w ciągu doby. Zakupiwszy lampki, wyczekawszy odpowiednią pogodę przyszedł czas na nocną wycieczkę pierwszą od miliona lat chyba. Na zmianę opon szkoda było czasu więc na szosę wytoczyłem się walcem na oponach 2.1. Uznałem, że przy mojej kondycji i spooorej przerwie w rowerowaniu nie będzie to miało absolutnie żadnego znaczenia. Jako pierwszą po prawie (trochę wstyd) dwóch latach treningową trasę albo prawie płaska pętla Chocznia - Frydrychowice - Wieprz albo Bliższa sercu - Przełęcz Targanicka. Wszak motto "Nie było podjazdu nie było wycieczki" ciągle żywe. Nie mogło być inaczej wygrała Targanicka. Zacząłem ambitnie ale pierwsze 800 metrów uświadomiły mi że zdecydowanie odpowiedniejsze dla mnie jest dziadkowe tempo. Mniejsza z tym jak mi szło. Tą sprawę lepiej przemilczeć. O czym warto wspomnieć to, to, że nocne wycieczki to na prawdę coś innego. Droga ta sama, ale w jakimś odmiennym stanie owady lecące do lampki, stada świetlików i zdecydowanie największe zaskoczenie wyprzedzający cień przy oddalaniu się od latarni, cały czas miałem wrażenie, że ktoś właśnie wyjeżdża mi zza pleców, ubawiłem się tym bardzo. światła na Kocierzu (nawet je widać :P)Nikt nie powie, że nie byłem
Stawili się też:

Powrzucać kamienie do wody

Szczegóły wycieczki:
11.30km 0.00km teren
01:01h 11.11km/h:
Maks. pr.:22.50 km/h
Suma przewyższeń: m
Rower:Mystic Shock
Po tygodniu ciągłych opadów w reszcie jakaś znośna pogoda i to mimo weekendu (co jest dość niezwykłe ostatnio). Nie można było zmarnować takiej okazji, więc po obiedzie stwierdziliśmy z Frankiem, że chyba trzeba wybrać się na małą wycieczkę. kiedy już mięliśmy wychodzić, do domu wróciła Lucyna i stwierdziła, że Ona tez z nami jedzie. Oczywiście opóźniło to znacznie nasze plany. Plan zakładał, że pojedziemy do Rzyk (a może Rzyków) nad rzekę w okolice skałki, której już prawie nie widać tam pobawić się trochę i wrócić do domu. Plan został wykonany w 90% bo owszem dojechaliśmy na miejsce bawiliśmy się przednio wrzucając kamienie do wody. To niesamowite ile śmiechu i radości może sprawić tak prosta czynność 15 miesięcznemu brzdącowi. Zabawa była na tyle przednia, że Franek ani myślał wsiadać spowrotem do fotelika. Dopiero obietnica, że jedziemy zobaczyć traktor, który gdzieś tam było słychać przekonała go do zmiany zdania.
Parę fot z wycieczki
Lans na moście :DW końcu ktoś musi opiekować się sprzętemNa koniec łyk wody z bidonu
Stawili się też:

Dzień taty z synem w foteliku

Szczegóły wycieczki:
10.00km 2.00km teren
01:00h 10.00km/h:
Maks. pr.:18.00 km/h
Suma przewyższeń: 60 m
Rower:Mystic Shock
Jako, że to dzień taty to dziś ugraliśmy trochę aktywności w taty stylu. Mamę wysłaliśmy na szopingi a sami zjadłszy pożywne śniadanie, nasmarowawszy się kremem z filtrem, spakowaliśmy herbatkę i banana (a jakże) ruszyliśmy przed siebie. Cel był nieważny, byleby zabawa była dobra. Tym sposobem ruszyliśmy w górę w stronę Brzezinki potem Targanic, małemu tak się podobało, że zaczął przysypiać co najwyraźniej starał się przede mną ukryć, bo kiedy zatrzymywałem się, żeby dać mu dokończyć drzemkę ten z ożywieniem komentował okoliczności.
Wcale nie zasypiam!Tym oto sposobem dotarliśmy nad rzekę gdzie o dziwo w gorące niedzielne południe nie było prawie nikogo. Pewnie całe miasto i okoliczne wsie przygotowywały się do wieczornego koncertu zespołu Kombi :D.
Tato! rower się przewrócił
Po krótkiej zabawie nad rzeką wróciliśmy do domu na zasłużony obiad, który musieliśmy sobie zrobić sami - wszak Luśkę wysłaliśmy na zakupy.
Po powrocie oczywiście mechanik sprawdził czy rower jest w porządku
Wszystko gra! możemy jechać na kolejną wycieczkę
Stawili się też:

Fotelikowa Inałguracja

Szczegóły wycieczki:
5.00km 0.00km teren
00:30h 10.00km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Suma przewyższeń: m
Rower:Mystic Shock
Zapracowanemu Tacie wreszcie udało się wybrać na małą przejażdżkę rowerem. Oczywiście nie mogło się obyć bez zabrania ze sobą Pociechy. Pełen obaw czy, aby żywe złoto, które dopiero co nauczyło się chodzić i w wykorzystuje te nowe umiejętności w każdej nadarzającej się chwili zechce grzecznie usiąść w foteliku o zakładaniu kasku nie wspominając. Ku mojemu zdziwieniu i zachwyceniu wszystko poszło świetnie. Na początek krótka runda niedaleko od domu, żeby sprawdzić czy ta zabawa jest dla Franka fajna i czy ja sobie radzę. Mały wyglądał na zadowolonego Tata też :) choć muszę jeszcze dopracować jazdę z brzdącem. Myślę że następnym razem może jakaś trochę większa wycieczka.

Foty? są i foty a jakże:


(Szczegółów wycieczki nie ma - brak baterii w liczniku)
Stawili się też:

Kraksa brata na Kocierzu

Szczegóły wycieczki:
25.80km 0.00km teren
01:25h 18.21km/h:
Maks. pr.:74.00 km/h
Suma przewyższeń: m
Rower:Mystic Shock
To miał być fajny dzień na wycieczki rano pętla 28km z fajnym podjazdem. Popołudniu kolejna przełęcz, tym razem z bratem (w 2011 lat 15) na jego wtedy jeszcze nowej Meridzie. Pod górę wszystko szło świetnie. Chłopak jak na jego pierwszy raz radził sobie nieźle i bez zatrzymania udało mu się wkręcić na szczyt. W dół jechaliśmy w takiej konfiguracji, że ja jechałem z przodu wydawało mi się, ze w ten sposób jadąc bezpiecznym tempem pohamuję jakąś chęć świrowania w młodym człowieku. To jednak okazało się być dużym błędem z mojej strony bo tym samym straciłem go z oczu no właśnie nie wiedząc kiedy. Zerknąłem za siebie gdzieś tak w połowie prostej, przed serpentynami i go nie zobaczyłem. Zwolniłem myślałem, że może na chwilę zatrzymał się po coś i za chwilę się pojawi. Powoli przejechałem serpentyny i zatrzymałem się tuż za nimi w miejscu gdzie widać spory kawałek drogi w górę. Dzwonię. Nie odbiera, nie ma więc co czekach tylko w tył zwrot i spowrotem na górę. Nie przejechałem zbyt wiele kiedy usłyszałem z dołu sygnał karetki a to nie wróżyło dobrze. Chyba nigdy tak szybko na tą górę nie wjeżdżałem. Zatrzymałem jadącego z góry motocyklistę i pytam czy tam na górze coś się stało. Powiedział, że przewrócił się chłopak na rowerze. Jam powiedziałem, że to mój brat najprawdopodobniej, doprecyzował że raczej nic się nie stało, chodzi raczej nic nie złamał jest tylko poobijany, że ktoś się tam zatrzymał i mu pomagał. Powiało optymizmem w tej dość kiepskiej sytuacji. samochód na sygnale okazał się być karetką jadącą na górę minęła mnie w chwili kiedy podziękowałem motocykliście za informacje. Mimo informacji, które właśnie dostałem karetka nie brzmiała optymistycznie. W okolicach ostatnich domów zatrzymuje się obok mnie samochód jadący z góry. Kierowca pyta czy jestem bratem, odpowiadam że no zapewne tak. Okazało się że to właśnie on pomagał mojemu bratu, że nic mu nie jest ale karetka zabierze go do Wadowic aby go zbadać w szpitalu, żebym już zawrócił bo oni i tak już będą zjeżdżać i ze ma jego rower i dokąd go dostarczyć. Podałem mu mój adres, żeby nie niepokoić matki a do niej ja sam zadzwonię. Do domu wróciłem w równie błyskawicznym tempie. Uprzejmego Pana spotkałem po raz drugi kiedy byłem już prawie w domu. Szybko się przebrałem i pojechałem po mamę aby pojechać do szpitala. Na SOR-ze brata właśnie opatrywali i prześwietlali. Dowiedzieliśmy się, że raczej nie będą go zostawiać na obserwacji tylko opatrzą i będzie można zabrać go do domu bo jedyne obrażenia to powierzchowne obtarcia i stłuczenia. Od brata dowiedziałem się, że przewrócił się na żwirze przy wjeździe do lasu.Tak wyglądał po powrocie
Stawili się też:

Wielka Puszcza - Czaniec

Szczegóły wycieczki:
28.05km 0.00km teren
01:10h 24.04km/h:
Maks. pr.:58.00 km/h
Suma przewyższeń: m
Rower:Mystic Shock
Wpis bardzo zaległy wycieczka sprzed niemal dwóch lat. Nie pamiętam jak to było dokładnie ale miał to być odwrócony wariant Defektowego przejazdu przez Wielką Puszczę W detalu podaję więc tylko suche dane, które właśnie znalazłem na dysku google. Lepiej za to, (niestety) pamiętam drugą wycieczkę z tego dnia.
Stawili się też: